MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

W Bytowie lekarz nie uratował życia pacjenta, bo... zepsuł się jego pager

Leszek Literski
Kierowca karetki Janusz Cichosz z pagerem. Urządzenia te nie raz zawiodły. Ostatnim razem kosztem życia człowieka
Kierowca karetki Janusz Cichosz z pagerem. Urządzenia te nie raz zawiodły. Ostatnim razem kosztem życia człowieka Leszek Literski
54-letni mieszkaniec Bytowa zmarł, bo karetka nie dotarła na czas z pomocą. Sanitariusze czekali na lekarza, który o konieczności wyjazdu do pacjenta nie wiedział z powodu awarii... pagera. Z dużym opóźnieniem dostał w końcu ustne polecenie. Ale zanim ekipa ratunkowa dotarła na oddalone od szpitala o 2 km miejsce, było już za późno. 18 minut wystarczyło, by zawał serca uśmiercił 54-latka.

Rodzina w tej sprawie na razie milczy, ale zdarzenie chcą nagłośnić sami ratownicy medyczni. Uważają, że szpital „przedobrzył”, wprowadzając pagery.
Tragedia rozegrała się w sobotnie popołudnie. Wezwanie odebrała dyspozytorka pogotowia pracująca w Powiatowym Centrum Powiadamiania Ratunkowego. Wcisnęła guzik wysyłający wiadomości na pagery zespołu wyjazdowego karetki.

– Otrzymałem sygnał i w ciągu kilkudziesięciu sekund byłem w samochodzie. Razem z sanitariuszem siedzieliśmy w karetce kilka minut, czekając na lekarza. W końcu zdenerwowany zadzwoniłem do dyżurnej, bo nie mogliśmy ruszyć bez niego – opowiada Janusz Cichosz, kierowca karetki.

Doktor dotarł z kilkuminutowym opóźnieniem. Był bardzo zdenerwowany.

– Po raz kolejny zawiódł mój pager – tłumaczy dziś Aleksander Czychin, lekarz dyżurny wezwany do chorego. – Czas powiadomienia wydłużył się do kilku minut. To wieczność w czasie, gdy o ludzkim życiu decydują sekundy.

Lekarz twierdzi, że wprowadzone w grudniu 2009 roku pagery nieraz się nie sprawdziły. – Urządzenie zawodziło nie tylko mnie, ale i pozostały personel medyczny – podkreśla Czychin.

Cała sprawa jest wyjaśniana przez władze szpitala, które wstrzymują się z komentarzem, odsyłając do... naczelnej pielęgniarki, bo to ona nadzorowała wdrażanie nowego systemu.

– Pagery wprowadzono po namowach firmy urządzającej stanowisko dyspozytorki w PCPR. Zapewniali, że sprawdzają się w całym kraju – oznajmia Liliana Płotek.

Szef Wydziału Zarządzania Kryzysowego Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego jest zaskoczony tymi słowami.

– Pierwsze słyszę, że do powiadamiania zespołu ratowniczego używa się pagerów – mówi Ryszard Sulęta. – Z takim rozwiązaniem spotkałem się w Niemczech, ale tylko wśród strażaków ochotników. Chcieliśmy go wprowadzić wśród strażników wałowych, ale zrezygnowaliśmy, bo w wielu miejscach pagery nie działały.

***

W Bytowie lekarz spóźnił się na akcję ratunkową, przez co karetka dopiero po 18 minutach dotarła do pacjenta. 54-letni mężczyzna, mieszkający 2 kilometry od szpitala, zmarł, zanim dojechali ratownicy. Lekarz tłumaczy, że nie dostał powiadomienia z powodu awarii pagera. To nowinka wprowadzona przez szpital w grudniu 2009 roku. Na razie jest w fazie testów, ale już nieraz zawiodła. Tym razem z efektem śmiertelnym.

Sprawa została zgłoszona przez samych ratowników. Zrozpaczona rodzina na razie milczy.

– W normalnych okolicznościach drogę ze szpitala do chorego przejechałbym w ciągu 2 minut – podkreśla Janusz Cichosz, kierowca karetki.

Feralnego dnia, w sobotę po południu, trwało to 16 minut dłużej.

– Dopiero po telefonicznym zawiadomieniu dowiedziałem się, że mamy wyjazd do pacjenta. Sygnału na pager nie dostałem, bo po raz kolejny zawiódł – tłumaczy Aleksander Czychin, lekarz, na którego czekała obsługa karetki.

Pagery wprowadzono w grudniu 2009 roku, po przenosinach dyspozytorki ze szpitala do tworzonego właśnie Powiatowego Centrum Powiadamiania Ratunkowego. Teore- tycznie wystarczy nacisnąć guzik i ratownicy już wiedzą, że trzeba komuś ratować życie. Teoretycznie, bo w praktyce pagery zawodziły już nieraz.

– Są jeszcze w fazie testów – podkreśla Liliana Płotek, naczelna pielęgniarka Szpitala Powiatu Bytowskiego, która jest odpowiedzialna za wdrożenie systemu powiadamiania ratunkowego.

Testy wypadają mizernie.

– Pager psuł mi się kilkakrotnie, a poza tym otrzymuję tylko adres. Często nic mi to nie daje. I tak muszę szukać danego domu, a w nocy trudno jest spytać kogoś o drogę – narzeka Janusz Cichosz. – Gdy o życiu decydują sekundy, dodatkowe informacje są bardzo ważne.

Na pagery skarżą się również lekarze.

– Kilkakrotnie informowano mnie o awariach. Dlatego uważam, że poprzedni system powiadamiania ratowników przez dyspozytorkę bardziej się sprawdzał – mówi Lech Wiszniowski, zastępca prezesa szpitala ds. medycznych.

Władze szpitala będą wyjaśniały sprawę śmierci pacjenta. Na razie odpowiedzialnych nie ma, a Piotr Karankowski, prezes Szpitala Powiatu Bytowskiego, z pytaniami odsyła do naczelnej pielęgniarki.

– Zwrócimy się do firmy, która montowała system, bo na razie nie wiemy, czy zawiódł sprzęt, czy człowiek. Nie można dać jednoznacznej odpowiedzi – zastrzega Liliana Płotek.

Jeden numer alarmowy w powiecie bytowskim
Zmiany w organizacji pracy dyspozytorów pogotowia ratunkowego w Bytowie wprowadzono 1 grudnia 2009 r.
Dyspozytornię ulokowano w budynku Państwowej Straży Pożarnej, gdzie organizowane jest Powiatowe Centrum Powiadamiania Ratunkowego. Numery alarmowe zostały sprzężone. O zgłoszeniu informowane są równocześnie pogotowie ratunkowe, straż pożarna i policja. Docelowo takie rozwiązanie zostanie wprowadzone również w Miastku.

od 7 lat
Wideo

Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bytow.naszemiasto.pl Nasze Miasto