Mężczyzna zeznał gazecie, że miał problem z uzyskaniem od oficera dyżurnego policji telefonu kontaktowego do Urzędu Miejskiego, a gdy w końcu skontaktował się z urzędem, musiał opowiadać, czy pies ma obrożę.
- A zwierzak przez cały ten czas wył z bólu. To straszne - powiedział mężczyzna dziennikarzowi Kuriera Bytowskiego.
Gazeta informuje, że pies zahaczył podbrzuszem, nadziewając się na pręty. Rozpoczęła się trwająca ponad półtora godziny gehenna zwierzęcia. Numer do ratusza mężczyzna uzyskał z redakcji Kuriera Bytowskiego.
- Rozmawiałem z jakąś urzędniczką. Zamiast mi pomóc i zadzwonić do weterynarza czy do innych służb zaczęła wypytywać o to, czy pies posiada obrożę! Usłyszałem, że jeśli ma, a co za tym idzie posiada właściciela, to jego ratowanie nie jest kompetencją gminy - powiedział Browarczyk w tekście zamieszczonym na stronie internetowej tygodnika.
Przeczytaj też o psach, które pogryzły turystów
Rozmowa z urzędniczką miała trwać ok. 10 minut. W końcu na miejsce dotarł weterynarz, który uśpił zwierzaka.
Tygodnik, drążąc temat, przepytał urzędnika odpowiedzialnego za opiekę nad zwierzętami.
- Pies wije się z bólu nabity na płot, a wy pytacie, czy ma obrożę i czy jest zadbany? - zapytał dziennikarz Marcina Chaca z urzędu.
- W takiej sytuacji musimy zadać takie pytania. To standardowe podejście, jeśli ktoś dzwoni i informuje nas o rannym zwierzęciu. Takie niestety są procedury - odpowiedział urzędnik.
Więcej o tej sprawie na stronie internetowej www.kurierbytowski.com.pl
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?