Prezes lecznicy Renata Kiempa jest wstrząśnięta tym zdarzeniem.
- To straszna tragedia dla personelu i lekarzy. Jesteśmy wstrząśnięci tą sprawą. Pracował u nas jako pielęgniarz od długiego czasu i nie miał problemów ze zdrowiem. Wszystkie możliwe badania miał zawsze w normie. Ze względu na ochronę danych pacjenta, nie mogę powiedzieć, na jaką chorobę zmarł, ale jedno nie ulega wątpliwości, że osoby trzecie nie miały wpływu na ten zgon. Zaznaczam, że dyżury pielęgniarzy są 12-godzinne i wszyscy myśleli, że nie jest on wtedy w pracy. Po jakimś czasie się okazało, że nie odbiera telefonów i w żaden sposób nie można się z nim skontaktować. Okazało się, że był zamknięty w pomieszczeniu socjalnym. Nie można było się do niego dostać, więc musieliśmy wyważyć drzwi, a to wszystko trwało parę godzin - tłumaczy prezes Kiempa.
Przeczytaj także o tragicznym w skutkach wypadku w lesie
W sprawie wypowiada się również Oskar Krzyżanowski, zastępca prokuratora rejonowego w Miastku
- Nie stwierdzono, aby zgon nastąpił z udziałem jakichś osób trzecich, dlatego nie było żadnego powodu, żeby przeprowadzać sekcję zwłok. Ta śmierć wyniknęła wyłącznie z jego choroby. Bezpośrednią przyczyną zgonu była ostra niewydolność krążeniowo - oddechowa. Pan został znaleziony w zamkniętym od wewnątrz pomieszczeniu socjalnym na terenie szpitala. Z tego, co tam zostało ustalone, to rzeczywiście dużo pracował - informuje Krzyżanowski.
(DOR)
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?