MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Powiat bytowski: Krewni starosty pod obstrzałem krytyki

Marcin Pacyno
Marcin Pacyno
Były naczelnik i starosta zarzucają sobie nawzajem wspieranie koligacji rodzinnych w urzędzie. Krzysztof Wirkus, były szef Wydziału Gospodarczego zwolniony za domniemane rozstrzyganie przetargów, w których uczestniczyły firmy powiązane z jego rodziną, zarzuca staroście... zatrudnianie członków rodziny w urzędzie.

Odpowiada pięknym za nadobne, twierdząc, że zwolniono go niesłusznie.

Starosta Jacek Żmuda- Trzebiatowski nie ma sobie nic do zarzucenia, a wątpliwości ma tylko do pracy byłego naczelnika.

– Przyznał, że niektóre firmy startujące w przetargach są powiązane z jego rodziną. Stwierdził, że nie ma przepisów, które nakazałyby mu wyłączanie się z obrad komisji w takich przypadkach – mówi Jacek Żmuda-Trzebiatowski, starosta bytowski.

Włodarz zastrzega, że nie to było głównym powodem zwolnienia. Poszło o nieprzygotowanie wizyty gości z zagranicy.

Wirkus nie udziela komentarzy. – Wcześniej złożyłem oświadczenie, a z powiązaniami rodzinnymi się nie zgadzam – ucina.

Nam udało się ustalić, czego dotyczyły zarzuty starosty. Nie podobało mu się, że żona byłego naczelnika prowadzi sklep z materiałami budowlanymi wspólnie z bratem właściciela firmy, która startuje w przetargach organizowanych przez starostwo. Współwłaściciel sklepu nadzoruje też prace w firmie brata.
Internauci, czytając artykuł o zwolnieniu Wirkusa, podobne układy rodzinne zarzucili staroście.

– Oto parę faktów, co do prywatnych folwarków: zatrudnienie swojej cioci w Wydziale Geodezji, powołanie kolejnej pani na kadrową – to też rodzina starosty. Zostaje jeszcze szwagier w Wydziale Komunikacji. To część prywatnego folwarku – pisze internauta „kolorowy”.

Starosta przyznaje mu rację, ale nic złego w zatrudnianiu rodziny nie widzi. – Pracownice kadr i geodezji są ze mną powiązane przez prababcię mojej żony, która i dla nich była prababcią. Jedynie szwagier to bliższa rodzina, ale on został zatrudniony w starostwie 11 maja 1995 roku. Dużo wcześniej przede mną – broni się starosta. – Nie zatrudniałem też pracownicy kadr. Została przyjęta na staż w 2006 roku. Rok później otrzymała umowę o pracę za czasów starosty Romana Zaborowskiego. Jedynie pracownica geodezji została zatrudniona w czasie, gdy ja byłem starostą. Po prostu wygrała konkurs na to stanowisko. Znając jej kompetencje i sumienność, nie wahałbym się zatrudnić jej jeszcze raz – podkreśla.

Włodarz twierdzi, że nagłaśnianie zatrudniania rodziny wyrządza krzywdę wyłącznie zatrudnionym. – Ja nie mam z nimi prywatnych kontaktów. Zwracamy się do siebie na „pan” i „pani” – zaznacza.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Seria pożarów Premier reaguje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bytow.naszemiasto.pl Nasze Miasto