18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Miastko: Starszy człowiek zaginął bez śladu

Mateusz Węsierski
Henryk Kmieciak przepadł bez śladu w listopadzie 2010 roku
Henryk Kmieciak przepadł bez śladu w listopadzie 2010 roku Archiwum rodzinne
Cała Polska interesuje się zaginięciem Iwony Wieczorek, a tymczasem pod Miastkiem w tajemniczych okolicznościach zaginął 67-letni Henryk Kmieciak.

Informacja ta w policyjnych kronikach pojawiła się 8 stycznia. Mediom przekazano zdjęcie z rysopisem. W świat rozesłano komunikaty. Minął miesiąc, a mężczyzny nie znaleziono. Postanowiliśmy pomóc śledczym. W ciągu 30 minut udało się znaleźć cennego świadka, który był prawdopodobnie ostatnią osobą, która widziała zaginionego. Przekazaliśmy jego dane policji. Wczoraj w podmiasteckich lasach wznowiono poszukiwania.

Słuch o Kmieciaku zaginął w listopadzie 2010 roku. Rodzina się jego losem nie interesowała. Krewni zgłosili zaginięcie po otrzymaniu informacji od Straży Miejskiej.

- Dotarł do nas zaniepokojony mężczyzna, u którego pan Kmieciak czasami pracował. Zastanowiło go, że nie widział go od 1 listopada - wyjaśnia Krzysztof Kuc, komendant Straży Miejskiej w Miastku.

Miastko: Zaginął Henryk Kmieciak

- Ja też ostatni raz widziałem go w listopadzie ubiegłego roku - mówi Stanisław Tecław, leśniczy z Lubkowa. - Pomagałem mu. Pracował także w zakładach usług leśnych. U nas dotrwał do emerytury i wtedy musiał się usamodzielnić.

W ciepłych porach roku Kmieciak mieszkał w lesie. Najprawdopodobniej w szałasie lub paśniku. Żaden z naszych rozmówców nigdy nie był w tym miejscu. - Moim zdaniem, to bardzo przyzwoity człowiek - ocenia Tecław. - Wprawdzie miał skłonność do alkoholu, bo lubił wypić butelkę wina, ale szkodliwy nie był. Nie chuliganił. Ja nawet go w życiu pijanego nie widziałem. Znam go jako osobę, która chętnie pracowała.

Leśniczy z Lubkowa ma złe przeczucia. Uważa, że gdzieś w okolicznych lasach leży ciało Kmieciaka. - Grzybiarze znajdą go w końcu przypadkiem - prorokuje.
Podobnego scenariusza obawia się „nasz” świadek. To kierowca, który zabrał Henryka Kmieciaka „na stopa”. Był prawdopodobnie ostatnią osobą, która go widziała. Odbył z nim 15-minutową rozmowę w czasie jazdy samochodem. Było to późnym wieczorem, w czasie ulewnego deszczu ze śniegiem. Dobę przed opadem pierwszego śniegu w drugiej połowie listopada. Później Kmieciaka nikt już nie widział. To ostatni ślad.

Miastko: Telefon bez właściciela

Osobą tą jest Jan Szulfer. Zabrał Kmieciaka spod Dretynia w kierunku Trzcinna. Do celu dotarł bez pasażera, bo 67-latek wysiadł nocą w środku lasu, na parkingu przy jeziorze. Dotarliśmy do tego kierowcy.

- Wysiadł przy końcu jeziora i dróżką ruszył w kierunku paśnika. Zapytałem „gdzie teraz pan idzie?”, bo lało strasznie. Był nieco nietrzeźwy. Bałem się o jego zdrowie. Odpowiedział, że zna tu wszystkie ścieżki i poradzi sobie. Tyle go widziałem - opowiada Szulfer.

Nasi rozmówcy przyznają, że nikt nie prowadził szeroko zakrojonych poszukiwań. Tylko myśliwi przejrzeli paśniki, ale bez skutku.

- Policja ze mną się nie kontaktowała, a ja nawet nie wiedziałem, że zaginął. Po prostu więcej go nie widziałem - zeznaje Szulfer. - Dziwi mnie, że policja chce go znaleźć, ale go nie szuka - komentuje.

Jak policja szukała Henryka Kmieciaka? Przeczytaj w piątek 11.02 w Dzienniku Powiatu Bytowskiego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bytow.naszemiasto.pl Nasze Miasto