- Tylko za moim płotem leżało kilka, a w innych częściach jeziora było ich znacznie więcej. Baliśmy się, że może dojść do skażenia wody - mówi Danuta Pluto Prądzyńska, mieszkanka wsi Pyszno.
Służby sanitarne nie podzieliły obaw mieszkańców. Po wstępnym rozpoznaniu bytowski Sanepid podjął decyzję o niewłączaniu się do tej sprawy uznając, że zagrożenia dla zdrowia i życia nie ma. Przesłanką był również fakt, że jezioro to nie jest kąpieliskiem. Sprawę przekazano inspektoratowi weterynarii, policjantom i urzędnikom z bytowskiego ratusza.
- Obowiązek oczyszczenia jeziora należy do jego dzierżawcy. Dlatego powiadomiliśmy go o tym fakcie - mówi Marcin Chac, kierownik wydziału ochrony środowiska Urzędu Miejskiego w Bytowie. - To mogą być kury, które utopiły się jakiemuś gospodarzowi, a niekoniecznie pochodzące z transportu, jak to piszą niektóre media. Początkowo przecież wskazywano lokalną ubojnię drobiu jako winowajcę, a okazało się, że oni na wszystko mają dokumenty - zauważa Chac.
Chodzi o to, że zimą w pobliżu jeziora w wypadku uczestniczył samochód wiozący kury do ubojni. Mieszkańcy zaczęli podejrzewać, że kierowca pozbył się martwych zwierząt wrzucając je do jeziora. Właściciel ubojni pokazał jednak dokumenty świadczące o tym, że zwierzęta zostały w profesjonalny sposób zutylizowane.
Urzędnik twierdzi, że problem jest wydumany, a policja już szuka sprawcy.
- Prowadzimy postępowanie wyjaśniające w oparciu o ustawę o odpadach. W razie ustalenia, sprawcy grozi kara grzywny do 5 tys. zł - informuje Michał Gawroński, oficer prasowy bytowskiej policji.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?