Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jest w orkiestrze jakaś siła... Orkiestra Dęta z Zapcenia zalicza spektakularne sukcesy (WIDEO)

Sylwia Lis
Sylwia Lis
Wideo
od 16 lat
Doskonali, eleganccy i budzący zachwyt. Zna ją cały powiat bytowski. Orkiestra Dęta z Zapcenia dziś zwyczajnie - trochę oficjalnie, trochę po ludzku. Gdzie się pojawią - budzą zachwyt, a nogi same rwą się do tańca.

Ubiór to niezwykle ważny element dla każdego występującego muzyka lub członka grupy taneczno-marszowej. Składają się na niego nie tylko kolorowe stroje i dodatki, ale również wygodne okrycie wierzchnie stóp. Wiedzą o tym członkowie Orkiestry Dętej z Zapcenia. Panie, młode dziewczyny i dziewczynki w eleganckich spodniczkach. Do tego koszula i obowiązkowo białe kozaczki. Oj, nie, nie kozaczki, choć wszyscy tak potocznie mówią - to przecież buty artystyczne-mażoratkowe. Nie dziw, że rzucają się w oczy. Panowie równie dostojni, eleganccy i wystrojeni. Koszula, wyprasowane spodnie i obowiązkowo krawat. I oczywiście do tego czapka czerwono-czarna.

od 16 lat

Zapceń. A gdzie to jest?

Orkiestra Dęta z Zapcenia ma za sobą udany sezon. Występowała niemal w każdej gminie w powiecie bytowskim. Gdzie się pojawili wzbudzali zachwyt, a ich występy kończyły się owacjami. Nogi same rwały się do tańca, więc w ich występach często pomagali widzowie. A jako się zaczęło? No właśnie, wszystko zaczęło się w małym Zapceniu w gminie Lipnica.

- Pomysł na utworzenie orkiestry powstał dokładnie 23 marca 1986 roku. Wówczas w niedzielę na sumie poświęcono instrumenty. To była inicjatywa ówczesnego proboszcza tej parafii księdza Piotrowskiego - wyjaśnia Wojciech Megier, manager orkiestry. - I od tego czasu, jak szybko liczę - czyli 37 lat ta orkiestra gra. To wszystko dzieje się społecznie, raz muzyków było piętnastu, a raz sześciu. Ale to wszystko nieprzerwanie trwa. Dziś muzyków jest ponad trzydziestu.

Od drewna do trąbki

Losy orkiestry nieraz były zagrożone. Ale szefostwo nad grupą objął Wojciech Megier. Znany lokalny biznesmen, przewodniczący Rady Gminy w Lipnicy, a przede wszystkim "przywódca" strażaków ochotników oraz miłośnik wszystkiego, co lokalne i kaszubskie.

- Tak się stało, że 2015 roku przeszła taką reformę, jakbym to powiedział - opowiada pan Wojciech. - Zmienił się jej "wystrój" i brzmienie. Zostały zakupione mundury, chcieliśmy wyglądać porządnie i profesjonalnie. Trochę zmieniliśmy skład, zakupiliśmy nowe instrumenty. Od tego właśnie roku jestem managerem zespołu - dodaje skromnie, ale każdy w Zapceniu wie, że gdyby nie pomoc pana Wojciecha, również ta finansowa orkiestry dawno by nie było.

- Jest to praca trudna społecznie - przyznaje pan Wojtek. - Trudno młodych ludzi namówić do cotygodniowych ćwiczeń. A my to czasami robimy i dwa razy w tygodniu. Tu żadnych korzyści dla muzyków, za próby, za ćwiczenia nie ma! Pozostaje nam jedynie nasza satysfakcja. Więc to trudne zadanie, nasza wioska nie jest duża, a mamy prawie trzydziestu muzyków. Ale to się udaje. Młodzi ludzie, a może czasem i rodzice jak słuchają naszej orkiestry to chcą, aby córka bądź syn grali na jakimś instrumencie.

Jakiś magnes w orkiestrze jest. Bo chętnych nie brakuje, ale...

- Takich 15, 16-letnich trudno namówić, choć są wyjątki - tłumaczy pan Wojtek. - Łatwiej namówić 9,11-latków. Przychodzą i mówią, że "chcą na czymś "grać. To wszystko jest jeszcze niesprecyzowane, ale dajemy szansę. Wtedy jest ta mozolna praca, że przez pierwszy rok, dwa dziecko intensywnie ćwiczy. Z nich wystarają fantastyczni muzycy. Czasami przychodzą do nas starsi, na emeryturze, wojskowi, którzy grali gdzieś. Widząc, jak rozwija się nasz zespól, też chcą do niego należeć, pokazać na co ich stać.
I przyznaje, że orkiestra ma tyle zaproszeń, że trudno zdecydować, gdzie pojechać. - Może pojedziemy do Bawarii, mamy zaproszenie, będzie to wyjazd artystyczny, ale też integracyjny - mówi szef zespołu.

Na pasję zawsze jest czas

O tym, że integracja z grupą jest ważna wie Oliwia, od niedawna członkini zespołu. - Początki były trudne, ale teraz wszystko jest w porządku. Trema trochę zeszła i nie wyobrażam sobie życia bez orkiestry.

Tamburmajorem orkiestry, który idzie na jej czele jest Bartek Szajda. - Jestem od czasu rewolucji w 2015 roku - mówi. - Życia poza orkiestrą nie widzę. Tu jest naprawdę świetna atmosfera. Może na próby nie przychodzą wszyscy, ale jak jest występ frekwencja wynosi sto procent.

Czy tamburmajor ma powodzenie u pań? - Rożne sytuacje się zdarzają - uśmiecha się zadziornie pan Bartek.

Najdłużej w orkiestrze jest pan Zenon. - Od samego początku - przyznaje. - To był 1986 rok. Ksiądz mnie ściągnął, bo miałem kontakt z orkiestrą jeszcze w szkole leśnej w Tucholi. Uczyłem się pół roku, ale nauczyciel odszedł, wiec za dużo nie wiedziałem. Pasja pozostałam, bo bardzo chciałem nauczyć się grać i tak się nauczyłem na puzonie.

Pan Zenon bierze udział w każdym występie. Jak znajduje na to czas? - Na pasję zawsze znajdzie się czas! - przekonuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Jest w orkiestrze jakaś siła... Orkiestra Dęta z Zapcenia zalicza spektakularne sukcesy (WIDEO) - Głos Pomorza

Wróć na bytow.naszemiasto.pl Nasze Miasto