Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zbigniew Ostrowski obawia się, że Urząd Kontroli Skarbowej zlekceważył jego donos na pracodawcę

Mateusz Węsierski
Zbigniew Ostrowski twierdzi, że jego były pracodawca stosował nieuczciwe praktyki
Zbigniew Ostrowski twierdzi, że jego były pracodawca stosował nieuczciwe praktyki Krzysztof Drozd
Zbigniew Ostrowski z Miastka ma niecodzienny problem. Martwi go brak reakcji na donos przesłany do Urzędu Kontroli Skarbowej. Ostrowski spisał w nim rzekome winy jego byłego pracodawcy.

- Odpowiednie pismo przesłałem 22 marca 2011 roku. Do dziś jakakolwiek odpowiedź do mnie nie wpłynęła - skarży się Ostrowski. - Śmieć twierdzić, że mogły zadziałać podejrzane konszachty. Tym bardziej, że moje pismo nie było bezpodstawnym donosem, ale zawiadomieniem z prawdziwego zdarzenia. Na jego podstawie można poczynić wiele dokładnych ustaleń - zapewnia autor doniesienia.

Urząd Kontroli Skarbowej ma złą wiadomość dla Ostrowskiego. Mężczyzna nie zostanie poinformowany o dalszym przebiegu urzędniczego postępowania.

Przeczytaj o tym jak Zbigniew Ostrowski doniósł na bytowskiego prokuratora

- Obowiązuje nas tajemnica skarbowa - zastrzega Andrzej Bartyska, rzecznik prasowy Urzędu Kontroli Skarbowej w Gdańsku. - We wspomnianym piśmie wskazany jest konkretny przedsiębiorca. Jakakolwiek odpowiedź byłaby naruszeniem tajemnicy skarbowej, bo mówilibyśmy o konkretnym podatniku - wyjaśnia.
Rzecznik UKS zapewnia, że doniesienie Ostrowskiego nie trafiło do kosza na śmieci. - Z pewnością sprawa jest w toku, ale nawet do autora pisma nie możemy wysyłać informacji o jej przebiegu - dodaje.

Pisma te - mówiąc urzędniczym slangiem - podlegają obróbce. Nie każde kończy się kontrolą skarbową, bo UKS szuka najpierw wiarygodnych dowodów. Wykorzystywane są w tym celu bazy danych oraz pracujący w UKS analitycy i wywiadowcy.

- Dam przykład, abstrahując od doniesienia mieszkańca Miastka. Informujący napisał, że sąsiad prowadzi działalność, a z całą pewnością nie prowadzi księgowości. Po sprawdzeniu rejestrów okazało się, że przedsiębiorca był na karcie podatkowej. Wówczas nie ma ksiąg ani deklaracji. Co miesiąc odprowadza ryczałt - opowiada Bartyska.

Jeśli jednak nieprawidłowości zostaną wykryte, to nie zawsze konieczna jest kontrola skarbowa. Zamiast inspektorów UKS sprawę załatwia lokalny urząd skarbowy.
Urząd Kontroli Skarbowej specjalnie nie zachęca do składania doniesień o nieprawidłowościach podatkowych u przedsiębiorców. Ludzi z taką inicjatywą jednak pochwala.

- Z roku na rok takich informacji jest coraz więcej. Myślę, że są one dowodem zaufania do naszej instytucji. Czasami to też krzyk rozpaczy - komentuje Bartyska. - Podstawą jest jednak nasza samodzielna działalność. Po to istniejemy, a nasi urzędnicy otrzymują pensje ze Skarbu Państwa, aby sami wyszukiwali i likwidowali niegodziwe praktyki.

Jego zdaniem ludzie pokrzywdzeni przez przedsiębiorców, którzy później składają doniesienia do UKS, często sami są sobie winni. Chodzi o przypadki pracy „na czarno”, gdy pracownicy godzą się nie zawierać umowy. Wówczas udowodnienie łamania praw pracowniczych jest niezwykle trudne.

- Wtedy wina leży też po stronie pokrzywdzonego człowieka - zauważa rzecznik Urzędu Kontroli Skarbowej.

Ujawniamy treść donosu
Przedstawiamy fragmenty doniesienia autorstwa Zbigniewa Ostrowskiego. Nazwę firmy oraz nazwiska zastąpiliśmy literkami X, Y i Z. Tekst został skrócony.
a W latach od 01.10.1995 do 31.10.2008, byłem zatrudniony jako magazynier sprzedawca w firmie X w Miastku. (...) Przez 13 lat sprzedanych było kilkadziesiąt produktów poza kasą fiskalną, czyli produkty były sprzedane, a należność zabierał szef firmy do ręki. Producentem jest firma X. Na owe produkty nie otrzymywałem do sklepu faktur ani dyskietek do komputera kasy, by wystawiać w sklepie fakturę. Dowody w sprawie to twarde dyski komputerów ze sklepów firmy X.
(...) Wielokrotnie jeździłem swoim samochodem do siedziby firmy X po towar do sklepu w Miastku, jak też rozwoziłem towar do klienta do domu. Na zużyte do tego celu paliwo pobierałem rachunki ze stacji paliwowych wystawiane na firmę X, jak życzyli sobie szefowie firmy. Podpisywałem je w sposób nieczytelny - za moich szefów - jak mi kazano i płaciłem gotówką z własnej kieszeni. (...) Listy płac były dawane do podpisu łącznie z wynagrodzeniem, które zawsze było wyższe niż to zapisane na liście płac, która dawano do podpisu z miesięcznym opóźnieniem, do czego szefowie przyznali się w Sądzie Pracy w Człuchowie. (...) Wynagrodzenie odbierałem do ręki w kwotach około 2500 do 2800 zł, na listach płac widniały kwoty w granicach 1500 zł, a na listach płacy chorobowego w granicach 600-700 zł. (...)
Ponieważ organy ścigania prokuratury w Bytowie nic nie zrobiły w tej sprawie, zostaję zmuszony sam powiadomić UKS w Gdańsku o zaistniałej sytuacji w celu wszczęcia właściwej kontroli w opisanej sprawie.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bytow.naszemiasto.pl Nasze Miasto