Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W bibliotece w Trzebielinie przepracowała ponad 40 lat. Wywiad z Krystyną Podrażą

Maria Sowisło
Maria Sowisło
fot. Maria Sowisło
Dyrektor Gminnej Biblioteki w Trzebielinie Krystyna Podraża odeszła na emeryturę. Od wtorku nowym szefem książnicy jest Marta Sikora z Kępic. O blaskach i cieniach pracy w instytucji kultury rozmawiamy z Krystyną Podrażą.

W bibliotece w Trzebielinie przepracowała pani 40 lat…
Czterdzieści lat i jeden dzień. A tak poważnie, to 40 lat i cztery miesiące. To była moja pierwsza i ostatnia praca. Aż trudno sobie wyobrazić, że chciałam być budowlańcem. Rozpoczynałam w filii bibliotecznej w Suchorzu. Trzy dni pracowałam tam, a dwa dni w Trzebielinie. W 1990 roku na emeryturę odeszła Katarzyna Staroszak. Zostałam wówczas kierownikiem Biblioteki Publicznej Gminy Trzebielino. A 1 stycznia 2004 roku do życia powołana została do życia instytucja kultury pod nazwą Biblioteka Gminna w Trzebielinie. Może i dobrze, że nazwa się zmieniła. Ktoś przez nieuwagę w gminie zmienił nazwę w uchwale. Dyrektorem jestem od 1990 roku. Na początku było tylko dwóch pracowników. Ja byłam i bibliotekarką, i dyrektorką. W Suchorzu była jedna osoba, a księgowa zatrudniona była na cząstkę etatu. Po powołaniu instytucji kultury walczyłam o zwiększenie obsady. Jak miałyśmy działać we dwie? Miałyśmy zdecydowanie więcej obowiązków. Pamiętam, że pracownikiem interwencyjnym została wtedy Iwona Szczęsna. Przyszła do nas i tak już z nami jest od 17 lat.

Jak wyście dawały radę? We dwie?
Musiałyśmy dawać sobie radę. A nie tylko udostępniałyśmy książki. W latach 90. dzieci z Poborowa dojeżdżały do szkoły w Trzebielinie. I tu, w naszej bibliotece czekały na lekcje i na autobus do domu. Nasza czytelnia była taką świetlicą. A w 1985 roku przeprowadzony został w bibliotece remont. Na ścianach zrobili nam boazerię. Dopiero też wtedy w budynku urządzona została toaleta i zlikwidowane były piece kaflowe. To była prawdziwa rewolucja. Pozytywna. Były też zamachy na bibliotekę. Pamiętam, że w jednym roku ktoś złożył wniosek do gminy, żeby odebrać nam pomieszczenie czytelni. Bez niej nie wyobrażałam sobie pracy biblioteki. Zaprosiłam więc sobie radnych. Doskonale wiedziałam i wiem nadal kto korzysta z biblioteki. Radnych w tym gronie nie było. Te osoby miały decydować o czytelni? Przyszło ze trzech radnych i zapadła decyzja, że czytelni nie oddadzą. Gdyby się tak nie stało, biblioteka zostałaby chyba tylko magazynem książek. To nie był koniec. Rok później znowu wpłynął wniosek, by odebrać nam pomieszczenie, w którym miałyśmy urządzony taki pokoik do zabaw dla dzieci. Teraz jest tam czytelnia. Wtedy wójt Roman Ostrowski powiedział, że jak raz dali, to zabierać nie będą. Odetchnęłam.

Przez 40 lat pracy na pewno udało się zrobić coś, z czego jest pani dumna. Z czego najbardziej?
Dużo było radości, ale też smutków. Z perspektywy czasu, kiedy jestem jeszcze przy jako takim zdrowiu, wspominam że tyle było trosk, zabiegania, człowiek dbał o tę instytucję jak o własny dom. Czasem kosztem rodziny. Dumna jestem z tego, że instytucja rozrosła się do takich rozmiarów, mamy pod zarząd sale widowiskową, z tego że od 2014 roku mamy zaplecze biurowe na strychu… Ciesze się też, że filia w Suchorzu mieści się w budynku dawnego domu socjalnego i jest na wysokim poziomie. Czasem myślę, że tam są lepsze warunki niż tu w Trzebielinie. A nie było łatwo do tego doprowadzić. Filia mieściła się na piętrze. Na parterze była stara pralnia. Po jej likwidacji pomieszczenia stały puste. Wójt zgodził się, żeby przenieść tam bibliotekę. Zależało mi, żeby dostęp do niej miały też osoby starsze i schorowane. Na piętro ciężko było im dotrzeć. I udało się. Choć miałam chwilę zwątpienia. Tam było okropnie. Brudno, śmierdziało… Udało się doprowadzić pomieszczenia do porządku. Dostaliśmy na to pieniądze z Ministerstwa Kultury ale pod jednym warunkiem: filia musiała być czynna także w sobotę. Co można było zrobić? Poświęciłyśmy się tylko po to, żeby filia wyglądała jak biblioteka z prawdziwego zdarzenia. W 2011 roku pozyskaliśmy dodatkowe pieniądze na termomodernizację obiektu, doposażenie… I już było fajnie. Filia w Suchorzu jest na wysokim poziomie. A u nas? W 2006 roku w Trzebielinie był remont. Niestety pieniędzy zabrakło na modernizację sali widowiskowej. Udało się nam kolejną dotację pozyskać dopiero w 2012 roku. Wówczas mogliśmy pozwolić sobie na doposażenie sali w sprzęt audio i poprawienie akustyki. Pieniędzy wystarczyło też na remont toalet. Zniknęły w końcu lamperie. Dumna jestem, że placówka ma teraz wysoki standard.

Cały czas mówi pani o bibliotece. A z czego ma pani satysfakcję taką bardziej osobistą?
W 1998 roku nasza biblioteka znalazła się na trzecim miejscu na najlepszą bibliotekę województwa słupskiego. Pamiętam, że dostałam w nagrodę 3 tys. zł. Byłam zaskoczona, bo do drugiego miejsca brakowało nam tylko 0,2 pkt. Tylko dlatego, że nie mieliśmy ani jednego komputera, a w Przechlewie już mieli. Dopiero wtedy wójt zdecydował o zakupie komputera. Kolejne były dopiero w 2004 roku z programu „Ikonka”. Był już tutaj internet. Jakie kolejki tu się ustawiały. Ilu uczniów… Na zeszyt trzeba było się wpisywać. Nie pamiętam czy ograniczyliśmy czas korzystania z komputera do 15, czy do 30 minut. To był istny szał. Wspominać też będę rok 2008 kiedy otrzymaliśmy w zarząd. To była tragedia. Trudno było przyzwyczaić wszystkich, że trzeba zapłacić za wynajem. Musieliśmy starać się o drewno, palić w piecach… Po pewnym czasie gmina wybudowała trzy świetlice, pozostałe biblioteka remontowała krok po kroku i jakoś zaczęły wyglądać. Już nie straszyły. Infrastrukturę mamy teraz na wysokim poziomie i w dobrym stanie.

Co będzie pani najbardziej wspominać, czego będzie pani brakować?
Chyba czytelników. Mamy prężnie działający Dyskusyjny Klub Książki. Nie jest nas za wiele ale to wspaniała rzecz. Będzie mi też brakować spotkań integracyjnych i projektów aktywizujących mieszkańców. W 2014 roku mieliśmy spotkania wielokulturowe. Pamiętam, że podczas jednego z pierwszych spotkań z kulturą ukraińską było mnóstwo wzruszeń. Wszyscy wiemy jakie były kiedyś czasy dla mniejszości narodowych. To się teraz zmieniło. I dobrze.

A czego nie udało się pani zrobić?
Marzyła nam się literacka czytelnia w ogrodzie za budynkiem biblioteki. Planowałyśmy nowe ogrodzenie, ławeczki, miejsce na grill, nasadzenia krzewów i kwiatów, chatka Baby Jagi… Tym bardziej, że nieopodal płynie potok, nad którym rosną niezapominajki. Wejście do ogrodu chciałyśmy zrobić od strony rynku. Zawsze jednak brakowało nam to pieniędzy. Były inne, ważniejsze rzeczy.

Co pani będzie robić na emeryturze?
Będę czytać książki, zacznę zwiedzać Polskę i będę pomagać córce, która zajęła się rękodziełem. Przez 40 lat pracy jeździłam tylko na trasie ze Słupska do Trzebielina. Marzy mi się wycieczka do Zakopanego. Zajmę się też porządnie swoim ogrodem. Bo ja kocham książki i kwiaty. Jeśli mnie zaproszą, to będę przyjeżdżać na imprezy w bibliotece. Nie zamykam za sobą drzwi. Chcę wierzyć, że nowa pani dyrektor będzie pamiętać o emerytach bibliotecznych z takim samym zaangażowaniem, jak ja to robiłam.

Spotkała się pani już z nową panią dyrektor?
Nie. I zapewne to nie nastąpi, bo jestem dzisiaj ostatni dzień w pracy (rozmawiamy w poniedziałek 27 stycznia – przyp. red.).

Jaką radę miałaby pani dla swojej następczyni?
Życzyłabym jej wszystkiego najlepszego i żeby pamiętała, że książka i czytelnik to priorytety. Bez tego nie ma biblioteki. A wyniki czytelnictwa mamy bardzo dobre. Za 2018 rok wzrosło nam o ponad 2 tys. W ciągu dwóch lat zyskaliśmy ponad 60 nowych czytelników. Jest się czym chwalić i o co dbać.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bytow.naszemiasto.pl Nasze Miasto