57-letni mężczyzna został zaczadzony i zmarł. Strażak z bytowskiej komendy był lekko poparzony, a dwie rodziny straciły dach nad głową oraz część majątku. Dawno w gminie Bytów nie było tak tragicznego pożaru jak ten w nocy z wtorku na środę w Ząbinowicach.
Około godziny 22, prawdopodobnie z powodu iskry z kuchenki węglowej, którą ogrzewał mieszkanie samotny mężczyzna, zapalił się dom. Mieszkańców obudził sąsiad, który zauważył dym wydobywający się z poddasza. Zdążyli uciec z dwójką małych dzieci.
- Już spaliśmy, kiedy ktoś zaczął walić do drzwi i krzyczeć, że się palimy - opowiada Krzysztof Melnicki, jeden z pogorzelców. - W pokoju było pełno dymu. Szybko zawinęliśmy dzieci w kołdry i wybiegliśmy przed budynek. Paliło się na poddaszu. Staraliśmy się uratować co się da. Na szczęście strażacy pomogli wynieść cenniejsze rzeczy.
Szczęścia nie miał 57-letni Jan D., mieszkający na poddaszu. Kiedy dotarli do niego strażacy, już nie żył. Strażak, który próbował go ratować został poparzony. Na szczęście niegroźnie i po opatrzeniu mógł wrócić do pracy.
Nad ranem, kiedy pożar ugaszono z pomocą ruszyli sąsiedzi oraz władze Bytowa. Pogorzelcy zostali zakwaterowani w lokalach zastępczych w budynku rotacyjnym przy ulicy Miłej w Bytowie. Otrzymają pieniądze na bieżące potrzeby. Z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej dostaną jeszcze meble. Mogą też liczyć na wsparcie mieszkańców Ząbinowic.
- Sama zbierałam żywność od bytowskich kupców - mówi Barbara Pobłocka, radna z Ząbinowic. - Wszyscy mieszkańcy deklarują, że jeżeli pogorzelcy zdecydują się wybudować dom, to ruszą pomocą. Nie zostawimy ludzi w potrzebie.
Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?