Strażacy z Borzytuchomia po wypadku już wyjeżdżają do akcji. Pomogli koledzy z Dąbrówki

Do wypadku z udziałem dwóch wozów bojowych OSP w Borzytuchomiu doszło 22 grudnia 2020 roku. Strażacy jechali do innego zdarzenia, które okazało się tragiczne. Na drzewie rozbił się samochód z braćmi. Obaj nie przeżyli.

Do akcji zadysponowane zostały m.in. dwa wozy bojowe z OSP w Borzytuchomiu. Nowszy – mercedes z 2014 roku – był już na miejscu, kiedy uderzył w niego mercedes z 1975 roku. W wyniku tego oba pojazdy zostały uszkodzone. I tu pojawił się problem, bo były to jedyne wozy bojowe OSP w Borzytuchomiu. Dodatkowo jednostka jest w Krajowym Systemie Ratowniczo-Gaśniczym. Gdyby nie była mobilna, nie mogłaby zabezpieczać gminy Borzytuchom, utraciłaby status i związane z tym profity.

- Jednostka OSP w Borzytuchomiu jest w podziale bojowym. Strażacy z OSP w Dąbrówce przekazali tymczasowo na potrzeby kolegów z Borzytuchomia swój średni wóz bojowy z 1996 roku

– informuje zastępca komendanta powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Bytowie Fryderyk Mach.

Tymczasem policjanci prowadzą postępowanie w sprawie wypadku z udziałem dwóch wozów bojowych OSP w Borzytuchomiu.

- Mogę zapewnić, że obaj kierowcy byli trzeźwi. Trwają czynności pod kątem wypadku drogowego. Czekamy na dwie opinie biegłych co do stanu technicznego pojazdów oraz obrażeń jakie poniósł pasażer

– mówi pełniący obowiązki oficera prasowego bytowskich policjantów Dawid Łaszcz.

Nowszy wóz strażaków z Borzytuchomia został już odebrany z parkingu policyjnego. Ma uszkodzony tył.

- Czekamy na wycenę kosztów naprawy. Wszystko jednak zależy od pieniędzy. Bardzo chcemy mieć drugi wóz, ale obawiam się, że ten który uległ uszkodzeniu nie nadaje się już do naprawy. Koszt nowego, bez wyposażenia to około 800 tys. zł

– mówi prezes OSP w Borzytuchomiu Jacek Staubach.

Na razie nie jest znany powód, dlaczego jeden wóz bojowy uderzył w tył drugiego. Nieoficjalnie strażacy mówią, że mogło dojść do awarii układu hamulcowego. Przyczynę ustala biegły. Pomoc w naprawie nowszego mercedesa z 2014 roku zaoferował wójt Borzytuchomia Witold Cyba.

- Zajmiemy się tym, bo przecież jechali ratować ludzi. Starali się szybko dotrzeć do tragicznego, jak się później okazało, zdarzenia. Wysłaliśmy już dokumentacje fotograficzną uszkodzeń do firmy w Kielcach, która stworzyła ten samochód. Czekamy na wycenę naprawy. Samochód nie jest mocno uszkodzony. Nie będzie nawet potrzebna laweta –

wyjaśnia wójt Cyba i dodaje, że w budżecie gminy nie ma przewidzianych pieniędzy na ewentualne kupienie drugiego wozu bojowego dla strażaków z Borzytuchomia. - W Krajowym Systemie Ratowniczo-Gaśniczym nie ma warunku posiadania przez jednostkę dwóch wozów bojowych. Ten rozbity był trzymiejscowy i był traktowany bardziej jako pojemnik z wodą lub do zabezpieczenia zdarzeń. Nie miał głównej funkcji. Najpierw więc naprawimy jeden samochód, a potem będziemy się zastanawiać. Najważniejsze, że nikomu nic poważnego się nie stało – dodaje wójt Borzytuchomia.

Z naszych informacji wynika, że poszkodowanym w wypadku jest strażak, który siedział na miejscu pasażera w mercedesie z 1975 roku. Ma złamana nogę ale wraca do zdrowia.