- Podpisało się już prawie 100 osób. Jeśli sprzeciw społeczeństwa nie przekona urzędników, to przykuję się do kasztanowca - ostrzega Stanisław Fiszer.
Przeczytaj także: 500 drzew za 2,5 tony makulatury
Drzewa mają zniknąć, bo stoją na trasie przyszłego kolektora do kanalizacji deszczowej. Rura ma być poprowadzona dokładnie pod kasztanowcami. Widoczne są już wytyczone miejsca na studzienki kanalizacyjne. Zaznaczono je czerwonym sprayem.
- Z tego co wiem nie ma urządzeń podziemnych pomiędzy znajdującą się pod asfaltem kanalizacją sanitarną, a projektowaną deszczową (jak np. gazociąg, kable wysokiego napięcia), które mogłyby uniemożliwić położenie kolektora w jezdni. Prawdopodobnie będą chcieli poszerzyć jednię i puścić tam ruch samochodów ciężarowych do zakładów przemysłowych - przewiduje Fiszer.
Przeczytaj także: Ogołocili lipową aleję
Władze Miastka przyznają, że jest dokładnie tak, jak mówi Fiszer. Drzewa znikną nie tylko dlatego, że położona zostanie pod nimi kanalizacja deszczowa. W przyszłości droga ma być poszerzona stając się miniobwodnicą dla ciężarówek, które teraz jeżdżą osiedlową ulicą Gawędy.
Dlaczego władze Miastka nie zamierzają ustąpić? Przeczytasz w poniedziałek 18.03 w Dzienniku Bałtyckim.
Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?