Powiat. Negocjacje w sprawie podwyżek zakończone fiaskiem. Przygotowania do ewakuacji szpitala?

Dyrektor:
będę musiał ewakuować cały szpital
============03 pointer 13(1429090)============
W Miastku negocjacje kończą się fiaskiem
Lekarze: Nie opuścimy naszych pacjentów
W miasteckiej części Szpitala Powiatu Bytowskiego znowu wrze. Teraz burza spowodowana jest negocjacjami lekarzy z dyrektorem.

Medycy chcą podwyżek i, w przeciwieństwie do kolegów z tej samej placówki w Bytowie, nie chcą się zgodzić na propozycje dyrektora. Ten traci nadzieję i wprost mówi o przygotowaniach do ewakuacji już 10 lutego, a zszokowane społeczeństwo zaczyna obwiniać lekarzy o dążenie do całkowitego upadku szpitala w Miastku.

- Robię co mogę, aby nie dopuścić do ewakuacji, ale nie jest to proste - podkreśla dyrektor Zbigniew Binczyk.

Negocjacje z lekarzami w Miastku trwają już drugi miesiąc. Stanowczo za długo, więc dyrektor został zobowiązany przez władze powiatu do przygotowania planu awaryjnego, ale jak sam przyznaje, znalezienie zastępstw na dyżurach lekarskich nie jest łatwe. Najnowsze propozycje były lepsze niż poprzednie, bo 2,9 tys. zł dla lekarza bez specjalizacji, 3,1 tys. dla lekarza z pierwszym stopniem specjalizacji, 3,3 tys. dla "dwójkowicza" i dla ordynatorów po 3,5 tysiąca. Lekarze nie zgodzili się. Chcą dla ordynatora 4,5 tys. zł, a dla pozostałych średnio o 600 zł więcej.

- Z powodu braku porozumienia poprosiłem lekarzy o kolejny miesiąc zgody na pracę w wydłużonym czasie. Odmówili, a to oznacza że około 10 lutego będzie poważny problem z prawidłowym funkcjonowaniem miasteckiego szpitala - mówi z żalem w głosie Binczyk. - Moim zadaniem jest zapewnienie bezpieczeństwa pacjentom, więc rozmawiam już z innymi lekarzami o pracy w tej jednostce. Mówią mi, że stawki są naprawdę interesujące, ale na przeszkodzie stoi odległość do Miastka. Ewakuacja może być konieczna - dodaje.

To zaskakuje lekarzy z Miastka.

- Od łóżek naszych pacjentów na pewno nie odejdziemy, bo w tym zawodzie pracujemy już wiele lat i etyka nam na to nie pozwoli. Walczymy i obstajemy przy swoim po to, by motywem odchodzenia lekarzy nie były płace. Chcemy, aby zarobki w Miastku, Chojnicach, czy Kościerzynie były podobne. Odejście choćby jednego lekarza z mojego oddziału spowoduje od razu jego zamknięcie - zapewnia Paweł Haraziński, ordynator oddziału wewnętrznego w Miastku, a zarazem szef Związku Zawodowego Lekarzy w całym szpitalu.

Problem w tym, że Zarząd Powiatu Bytowskiego postawił dyrektorowi ograniczenia.

- Możemy się zgodzić na podwyżki dla wszystkich grup zawodowych szpitala w wysokości 3,7 miliona zł, co daje i tak ponad 60 procent dodatkowych środków z kontraktu - wylicza Jacek Żmuda-Trze- biatowski, starosta bytowski. - Według ministerstwa optymalny podział to 50 na 50. Liczę na porozumienie, ale plan awaryjny jest konieczny.

W szpitalu rozpoczęły się także negocjacje płacowe z pozostałymi grupami zawodowymi, które chcą podwyżek w wysokości od 400 do 750 zł brutto. Dyrektor zaproponował, że da od 150 zł do 400 zł. Na te płacowe przepychanki ze zgrozą patrzą mieszkańcy Miastka, którzy niedawno walczyli o ocalenie szpitala, którego byt był zagrożony.

- Lekarze sami niszczą to, o co walczyliśmy. Nie wierzę, że chodzi im o dobro pacjentów. Ich interesuje tylko kasa - oburza się Ewa Hinca ze Społecznego Komitetu Obrony Szpitala w Miastku.