Policja na razie nie wypowiada się jednoznacznie w tej sprawie.
Spaliła się wiata o powierzchni kilkuset metrów, gdzie stał cenny firmowy sprzęt.
– Ogień zauważyła jedna z mieszkanek Borowego Młyna, która mieszka naprzeciwko – mówi Janusz Richter. – Poinformowała mnie o tym żona. Zdębiałem, bo w zakładzie stoi wiele wartościowych maszyn i ładowarek. Gdyby ogień zajął całą firmę, to mielibyśmy poważne kłopoty – dodaje.
Zanim przyjechali strażacy, ogień zajął kilka maszyn. Spalił się m.in. samochód ciężarowy z naczepą, który uruchomił się podczas akcji gaśniczej. – Najprawdopodobniej stopieniu uległa instalacja elektryczna, która spowodowała zapłon silnika – mówi właściciel.
Spłonęła też minikoparka, agregat i wiele urządzeń elektromechanicznych. Ogień strawił też składowane przy wiacie rury do kanalizacji sanitarnej.
– Ten materiał miał wartość 50 tys. zł. Po przyjrzeniu się pogorzelisku zauważyłem, że ogień musiał powstać właśnie tu, a jest to przy samym płocie – objaśnia Richter, który podejrzewa podpalenie. – W godzinie wybuchu pożaru w firmie nikogo nie było. Ogień pojawił się po godz. 18, a akurat między 17.00 a 19.00 nie ma stróża. Ktoś mógł to wykorzystać – zastanawia się, dodając, że nie ma wrogów, ale powodem podpalenia mogła być zawiść.
Policjanci i strażacy na razie nie potwierdzają tej hipotezy. – Na dzień dzisiejszy nie możemy potwierdzić, czy doszło do podpalenia – podkreśla starszy kapitan Kazimierz Waraksa, dowódca Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej w Bytowie.
– Nie wykluczamy żadnej możliwości, ale jest zbyt wcześnie, by określić dokładną przyczynę – potwierdza Michał Gawroński, rzecznik prasowy bytowskiej policji.
Dokładne przyczyny pożaru ma ustalić biegły.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?