Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nie żyje wieloletni prezes PSS Spójnia w Miastku Lech Domina. Pogrzeb będzie w piątek

Maria Sowisło
Maria Sowisło
fot. Maria Sowisło
Dzisiaj (2 lutego 2021 r.) w wieku 74 lat zmarł Lech Domina. Przez wiele lat był prezesem PSS Spójnia w Miastku. We wrześniu 2017 roku odchodził na emeryturę. Przypominamy wywiad, jakiego wówczas nam udzielił.

Pogrzeb Lecha Dominy odbędzie się w piątek (5 lutego 2021 r.) o godz. 14.00 w kaplicy na cmentarzu komunalnym w Miastku. Ze względu na obostrzenia pandemiczne, transmisja online będzie na facebookowym profilu Zakładu Pogrzebowego Omega w Miastku.

Od autora: Wspominając prezesa PSS Spójni w Miastku, mam nadzieję że wybaczycie mi trochę prywaty. Lech Domina był w Miastku kimś. Takim przez wielkie „K”. Szalenie pogodny, nigdy nie chciał stać na piedestale. Nigdy nie stał w pierwszym rzędzie. Zawsze gdzieś z boku, blisko ludzi. Kiedy wiosną 2017 roku rozpoczęłam pracę w Miastku, był jedną z tych osób, które koniecznie chciałam poznać. Powód? Bardzo mnie ciekawiło, nie tylko z dziennikarskiego poczucia misji, jak upadającą w latach 80. firmę można wyprowadzić na prostą i jeszcze rozwijać. Dodatkowo na pierwszy rzut oka Lech Domina był szalenie sympatycznym, starszym panem, który ma do siebie dystans. Im bardziej unikał umówienia się ze mną na wywiad, tym bardziej byłam uparta. Taka przekora ze mnie. I udało się. Spotkaliśmy się. Miałam wrażenie, że nie możemy się nagadać. Rozmowa przeciągnęła się… Nie żałowałam. Poznałam fantastycznego człowieka. Jeśli tam u góry, w kuchni niebieskiej, jest bałagan z zaopatrzeniem, już wiem, że Lech Domina stoi już z telefonem w garści i obdzwania dostawców, mówiąc tonem nieznoszącym sprzeciwu, jak ma być. Będę w to wierzyć.

Fragment poniższego wywiadu ukazał się na łamach „Tygodnika Miasteckiego” we wrześniu 2017 roku.

Dlaczego odchodzi pan na emeryturę?
Bo mam 51 lat pracy i 71 lat życia. Poprzednio próbowałem budować Polską Rzeczpospolite Ludową. No i nie udało mi się jej zbudować. Runęła. To ja już nie chcę dalej niczego budować, bo może znów doprowadzę coś do ruiny.

Nie jest panu żal odchodzić? Tym bardziej, że porównywany jest pan do Kazimierza Wielkiego. Zastał pan PSS w ruinie, a teraz jest w bardzo dobrej kondycji.
Nie, nie, to przesada. Na pewno przez 16 lat wiele zrobiliśmy. Los obdarzył mnie szczęściem i załogą. Kiedy przyszedłem do pracy, to powiedziałem im, że w spółdzielczości nie ma wytycznych ile mają wynosić ich zarobki. Możemy każdemu od jutra dać po 10 tys. zł pensji. Tylko w następnym miesiącu nikt do kasy nie przyjdzie nawet po złotówkę, bo tam już nic nie będzie. Przez 10 lat, co najmniej, jak Boga kocham, żadna pani sklepowa, żaden piekarz, żaden pracownik nie chciał ode mnie nawet złotówki. Nie żądał premii, podwyżek, nic... Wypłacaliśmy tylko to, co musieliśmy. Długopisy, papiery, pracownicy w biurze kupowali za własne pieniądze, bo nie było grosza.

Jak to się udało? Przywieziony pan został do Miastka w teczce. Był pan obcy i nagle wyciąga pan z długów potężną firmę. Co trzeba mieć w głowie?
Los obdarzył mnie umiejętnością rozmowy z ludźmi. Słuchałem ich i nigdy nie byłem najmądrzejszy. Nie pozjadałem wszystkich rozumów. Do mnie ludzie przychodzili śmiało, odważnie. Panie prezesie, a może byśmy tak zrobili, bo inaczej będzie do kitu. I ja ich słuchałem. Często robiliśmy tak, jak załoga radziła, miała pomysł. Oczywiście przez trzy dni chodziłem i narzekałem głośno przy wszystkich, że się na niczym nie znam, a ten ktoś jest mądrzejszy ode mnie.

Przez wiele lat był pan nauczycielem. Co się zadziało, że się pan przebranżowił i został prezesem PSS-u w Miastku?
W 1966 roku zacząłem pracować w szkole w Charnowie pod Ustką. Uczyłem historii i wychowania obywatelskiego. W 1970 roku zostałem gminnym dyrektorem szkół w Smołdzinie. W 1980 roku chyba 1 lutego lub marca przyszedłem do Miastko jako wiceprezes do spraw handlu Gminnej Spółdzielni Samopomoc Chłopska. Miałem przyjaciół. Wielu pytało co ty robisz w tym zawodzie nauczyciela. A to były czasy kiedy moi koledzy uciekali do PZPR-u, więziennictwa lub milicji. W Więziennictwie zarobki były 100 razy większe niż moje jako nauczyciela. W milicji też były duże pieniądze.

To się żyło. Nie chciał pan pójść w ślady kolegów?
Jakoś nie. Kiedyś raz, drugi, trzeci przyjechał do mnie prezes wojewódzki gminnych spółdzielni i mówi do mnie: „Kochany siadaj ty w autobus, jedź do Miastka albo do Czarnego, bo tam potrzebny jest wiceprezes do spraw handlu. Bo do spraw rolnictwa cię nie dam, bo nie masz zielonego pojęcia o nawozach, o paszach, ale o kiełbasie to się nauczysz”. I przyjechałem. Prezesem był wówczas Brunon Lipiński. Kaszuba na 500 procent. O Kaszubach się mówi, że jak trzeba, to serce ci oddadzą, ale jak ma pożyczyć złotówkę to w życiu (śmiech). Brunon do mnie mówi: „Ty zostań tutaj. Gdzie ty będziesz po jakiś dziurach, Czarnem jeździł”. No i zostałem. Pracowałem do 2001 roku. W tym czasie PSS ogłosił konkurs na prezesa. Złożyłem papierzyska i konkurs wygrałem. Przez 5 lat przekląłem los, godzinę w której złożyłem dokumenty i to, że wygrałem. Jestem z Zamościa, więc kląłem piętrowo.

Było tak bardzo źle?
Jak Boga kocham. Jak dzwonił telefon, to się żegnałem i modliłem, żeby nie do mnie. Każdy dopytywał kiedy zapłacę, że prokuratura powiadomiona, że organa ścigania, że jakieś tam biuro radców prawnych, że do sądu mnie oddadzą... Firma za towar nie płaciła od pół roku. Wielu nam darowało, ale nie jeden bank. Zażądał natychmiastowej spłaty kredytu w ciągu dwóch tygodni 650 czy 700 tys. zł. Tragedia. Sprzedaliśmy „Zacisze” i dzięki Bogu, bo dziś pociągnęłoby nas na dno.

Dlaczego na dno? Przecież jest moda na gotowanie, jadanie w restauracjach, a programy kulinarne cieszą się dużym powodzeniem. Jest moda na jedzenie poza domem...
…Dzisiaj. W tamtych czasach nie. Na pewno kierownik restauracji by się dorobił, kelnerzy też i bufetowi tylko nie firma. Taka głupizna, że na butelce wódki była pieczątka – wódka gastronomiczna. Żeby bufetowe nie przynosiły swojej i jej sprzedawały klientom. Co z tego, że piwa w beczce zamiast 100 kufli było 120. Zawsze było 100. A te zupy ciągle się psujące i do likwidacji... A te schabowe, a tych kurczaków w zamrażarce... Chryste Panie, jakby wojna miała być.

Sprzedaliście restaurację i to zaczęliście wychodzić na prostą?
Podpisaliśmy umowę z Partnerskim Serwisem Detalicznym. Negocjują dla nas ceny. PSD ma z 70 spółdzielni. Wedel z nami nie chciał rozmawiać, bo jesteśmy za mali. Ile my tych czekolad sprzedamy? Jak jedzie PSD – to już jest partnerem do negocjacji.

Jest pan dumny z siebie?
Nie. Ale się cieszę. Jak na przykład była teraz sesja Rady Miejskiej w Miastku i mnie na nią zaproszono. To tak w tych moich szarych komórkach wszystkie złe i ciężkie rzeczy zostały zepchnięte. Uleciały. O tych dobrych dłużej się pamięta i może dzięki temu jesteśmy psychicznie normalni. Ale jak poszedłem na tę sesję i tyle ciepłych słów o mnie mówili, pomyślałem: „Dobrze, że przeżyłem te cholerne telefony, bo teraz jest sympatycznie i tyle ludzi o mnie dobrze mówi”. Jest fajnie. Myślałem też: „Jaka szkoda, że nie żyją moi rodzice”.

A jak rodzina zniosła te pięć lat wychodzenia na prostą?
Rodzina? Jak ja to zniosłem, te wałki na głowie... Jak ja je przeżyłem? (śmiech)
Jest pan osobą, której wszędzie pełno. Lubi pan mieć kontrolę. Co pan będzie robić na emeryturze?
No nie wiem.

Może na drutach nauczy się pan robić sweterki?
No niewykluczone. Ale tak poważnie, mam działkę. Dzierżawię ją od miasta. Muszę iść do burmistrza i mu powiedzieć, że mnie okłamał. Wydzierżawił mi działkę rekreacyjną, a ona powinna się nazywać harówa (śmiech). Mam róże, chyba z 60 sztuk - i kwitnące, i wielokwiatowe, i rabatowe. Ja ciągle pokłuty, a one ciągle chore...

Odchodząc, jest pan spokojny? Firma da sobie bez pana radę?
Oczywiście. Pani prezes ma coś w sobie. Łatwo nawiązuje kontakty, wszyscy ją lubią i szanują. W kontaktach handlowych też jest bardzo ambitna, pracowita. Nie jest zarozumiała i mam nadzieję, że jej to nie czeka. Jest lepsza ode mnie.

W czym?
Młoda, energiczna, więcej zapamięta i ma świeższe szare komórki, mniej obciążone...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bytow.naszemiasto.pl Nasze Miasto