Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mieszkaniec Słosinka ma żal do zespołu karetki: Po wypadku ojca potraktowali jak śmiecia

Maria Sowisło
Maria Sowisło
- Mojego ojca potraktowali jak śmiecia. Przewrócił się na rowerze. Karetka przyjechała po godzinie. Ratownicy nie wyjęli nawet noszy – żali się Piotr Pyra ze Słosinka, zarzucając zespołowi karetki pogotowia, że doprowadzili do pogłębienia urazu.

Zdarzenie, po którym zbulwersowani są mieszkańcy Słosinka, miało miejsce w tej wsi w sobotę 11 lipca br. Po godz. 16.00 Tadeusz Pyra wracał ze sklepu. Jechał rowerem. Kiedy zjeżdżał z górki, zahaczył o krawężnik, wywrócił się i uderzył w słup latarni.

- Poleciał co najmniej na cztery metry. Baliśmy się go ruszać, bo mówił że go wszystko boli. Po takim upadku mógł mu przecież połamać się kręgosłup

– mówi syn mężczyzny Piotr Pyra i dodaje że karetkę wezwał jego kolega. - Wypytali mnie czy pił alkohol i na co jest chory. Wszystko powiedziałem, że od wielu lat nie pije, że ma chore serce, że jest po udarze. Na karetkę czekaliśmy chyba z godzinę – mówi mieszkaniec Słosinka.

Obaj mężczyźni zgodnie przyznają, że cały czas pilnowali pana Tadeusza leżącego na chodniku. Bali się, że straci przytomność. - Podłożyliśmy mu tylko bluzę pod głowę, żeby tak na betonie nie leżał i czekaliśmy na karetkę – mówi syn poszkodowanego.
Kolejny świadek, pani Klaudia, potwierdza że karetka jechała bardzo długo. - Samego momentu przewrócenia się na rowerze nie widziałam. Szlam do sklepu, kiedy przy panu Tadku była już grupa ludzi. Dopytałam tylko czy sprawdzili, że mu gdzieś krew nie leci, czy kontaktuje i poszłam do sklepu. Kiedy wracałam, dopiero przyjechała karetka. Sama droga do sklepu zajęła mi około pół godziny. Jeszcze zanim zrobiłyśmy zakupy... Myślę, że mogła minąć godzina – wspomina Klaudia Napieraj. - Z karetki wysiadło dwóch panów, nawet się nie przedstawili, nawet nie wyjęli noszy. Wzięli pana Tadka, wsadzili do karetki i pojechali – dodaje pani Klaudia.

Z kolei syn poszkodowanego – Piotr Pyra – zaznacza, że zespół ratowników potraktował jego tatę jak śmiecia. - Ojciec po upadku z roweru nie mógł nawet wstać. Po udarze ma jedną nogę niesprawną.

Nie dosyć, że pogotowie przyjechało prawie po godzinie, to jeszcze wzięli go za frak, jak szmatę do karetki wsadzili. Przecież on mógł mieć coś połamane. Mogli go na deskę położyć, nosze, tak normalnie, a nie na siłę

– zaznacza pan Piotr. - Widzieli to moi koledzy. Zwrócili im uwagę, że tak się nie robi. To tylko zamknęli drzwi karetki i pojechali – mówi syn pana Tadeusza, a kolejny świadek dodaje: - Przyjechało pogotowie, popatrzyli na niego, jak z alkoholikiem za szmaty, do góry i wrzucili do karetki. Zamiast na nosze położyć, jak szmaciarza wrzucili do karetki. Nie ruszaliśmy go, bo mówił, że go wszystko boli. Nie mógł nawet sam do karetki wejść – mówi mężczyzna. - Gdyby człowiek wiedział, że tak postąpią to byśmy jakieś zdjęcia robili, filmik nagrali. Nikt się tego nie spodziewał – dodaje mieszkaniec Słosinka.
Pan Tadeusz jest schorowanym człowiekiem. Ma astmę serca, jest po udarze...

Zespoły ratownictwa medycznego w powiecie bytowskim podlegają pod Szpital Powiatu Bytowskiego w Bytowie. W Miastku jest podstacja pogotowia. To miasto i Słosinko dzieli odległość ok. 11 kilometrów. Trudno więc uwierzyć, że wezwana karetka jechała ok. godzinę. Z wyjaśnień, jakie otrzymaliśmy z bytowskiego szpitala wynika, że dojazd z podstacji pogotowia w Miastku do Słosinka, trwał 15 minut.

- Z dokumentacji wynika, że dyspozytor pogotowia ratunkowego przyjął wezwanie do zdarzenia o godzinie 16.13. O godzinie 16.16 zadysponowana karetka pogotowia typu ,,S” (z lekarzem) wyjechała z miasteckiej bazy do miejsca zdarzenia, na miejsce dotarła o godzinie 16.31. Od wyjazdu karetki pogotowia do jej przyjazdu na miejsce minęło dokładnie 15 minut. Wobec powyższego ambulans dotarł na miejsce zgłoszenia w czasie znacznie krótszym niż godzina

– czytamy w odpowiedziach na nasze pytania przesłanych przez rzecznika szpitala Ewę Czechowską. - Powodem wezwania karetki pogotowia do mężczyzny był upadek z roweru. Z wywiadu zebranego od pacjenta na miejscu oraz badaniu przedmiotowemu, które wykonał lekarz wynikało, że przy upadku mężczyzna nie doznał urazu głowy ani kończyn. Pacjent był w pełni świadomy i odpowiadał na pytania. W związku z tym, nie było przeciwwskazań aby mężczyzna mógł przejść do ambulansu o własnych siłach. Następnie pacjenta przewieziono do Szpitala Miejskiego w Miastku na dalsze badania – napisała Czechowska i dodała, że zespół karetki nie ma sobie nic do zarzucenia: - Każda aktywność fizyczna może wiązać się ze złamaniami kończyn. W przypadku podejrzenia złamania, lekarz wykonuje tzw. badanie przedmiotowe, które wyklucza wystąpienie ewentualnych złamań. W opisanym powyżej zdarzeniu, lekarz postąpił prawidłowo, wykonał badanie, które nie potwierdziło złamań i innych urazów. Pacjent został bezpiecznie przewieziony do najbliższego szpitala – czytamy.

Rodzina pana Tadeusza nie wyklucza wystąpienia o odszkodowanie. - Z informacji, jakie otrzymała moja mama wynika, że tata ma złamany kręgosłup. Nie zostawimy tak tego – zapowiada Piotr Pyra.

od 7 lat
Wideo

Jakie są wczesne objawy boreliozy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bytow.naszemiasto.pl Nasze Miasto