Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Miastko. Wiemy kto będzie rzeźbić nowego zbója Rummela. To szalenie skromny mieszkaniec Trzcinna

Patryk Philipp
fot. Maria Sowisło
Wiemy kto będzie rzeźbić nowego zbója Rummela. Zajmie się tym Andrzej Rudnik z Trzcinna. To ten sam człowiek, spod dłuta którego wyszła pierwsza rzeźba. Artysta już czeka na dostarczenie odpowiedniego kawałka drewna.

O tym, że nic nie jest wieczne, dotkliwie przekonali się mieszkańcy Miastka, gdy ponad 10-letnia rzeźba zbójnika Rummela uległa zniszczeniu. W zdarzeniu dopatrywano się aktów wandalizmu czy mniej lub bardziej fachowych opinii na temat jakości drewna z jakiego była wykonana. Zgodnie z zapowiedziami, Rummel wróci na swoje miejsce przy ulicy Armii Krajowej w Miastku. Drewniana podobizna Rum-mela przyozdobiła centrum w 2007 roku i od razu pokazała swój zbójnicki charakter, rozpoczynając awanturę o charakterze… politycznym. Dwanaście lat temu koło żołnierzy Armii Krajowej wraz z komitetem Prawa i Sprawiedliwości powiązały legendarnego założyciela Miastka z kulturą germańską czy też, jak twierdzą niektóre źródła, z propagandą III Rzeszy. Dziś po medialnej burzy pozostały jedynie ślady, a postać Rummela okazała się świetnym ruchem promocyjnym. Legenda o zbójniku na stałe wpisała się w miastecki folklor, a sama rzeźba jest najbardziej rozpoznawalnym symbolem Miastka. Wraz z nią pojawiły się pocztówki z wizerunkiem Rummela, krówki rummelki czy limitowana seria monet lokalnych nazwanych rummelami. Nic więc dziwnego, że po zniszczeniu rzeźby pierwszym pomysłem była naprawa drewnianego zbójnika. Plan dorobienia głowy do pozostałości rzeźby okazał się jednak absurdalny. Lipowe drewno, z którego wykonany był Rummel, było na tyle zniszczone, że rozsypało się przy próbie demontażu. Nie oznacza to jednak końca zbójeckiej postaci stojącej w centrum miasta. Do stworzenia nowej rzeźby władze zaangażowały tego samego człowieka, który wyrzeźbił jej pierwowzór - Andrzeja Rudnika z Trzcinna. Rzeźbiarz może być nieznany nawet stałym mieszkańcom Miastka, gdyż zwykł nie podpisywać się pod swoimi pracami. Niestety. Nie przepada również za mianem artysty. Wynika to z jego niecodziennego podejścia do własnej twórczości. Na pytanie dlaczego, odpowiada że po prostu robi to, co lubi i nie czuje żadnej potrzeby uwieczniania własnego nazwiska. - Tak rzeźbić i malować każdy potrafi - wzrusza ramionami, kiedy podziwiamy jego działa.
Choć z zawodu jest rybakiem stawowym, to od zawsze miał talent do prac plastycznych. Pierwszą rzeźbę wykonał niespełna 30 lat temu i od tamtej pory jego prace cieszą się sporym uznaniem wśród znajomych i bliskich.
Mimo niekwestionowanej popularności drewnianej postaci Rummela autor nie jest z niej zadowolony. Rzeźbę o wysokości około 2,15 m tworzył pod presją czasu. Wszystkim znany efekt, który przez 12 lat stał przy ul. Armii Krajowej, powstał w niespełna tydzień, z użyciem dość zaskakującego narzędzia - siekiery. To nią Andrzej Rudnik wyrąbał podstawowy kształt Rummela, by później własnoręcznie zrobionym dłutem nadać mu szczegółów. - nie miałem wtedy jeszcze piły łańcuchowej - zdradza mieszkaniec Trzcinna.
Niestety, jak się okazało lipowe drewno, z którego powstała rzeźba nie było najwyższej jakości. - W środku była spróchniała. Zresztą kiedy ją rzeźbiłem, musiałem dosztukować jedną nogę. Wcale tego nie było widać - przyznaje pan Andrzej i pod presją obiecuje, że kolejna postać Rummela zostanie już przez niego podpisana. - Martwi mnie tylko czy oni rzeczywiście będą chcieli tego Rummela na koniu. Nie mam miejsca, żeby coś takiego wyrzeźbić - dodaje pan Andrzej i zaznacza, że wówczas rzeźba kosztowałaby zdecydowanie więcej niż 12 lat temu (1000 zł).
Właśnie wśród koncepcji dotyczących przyszłej formy nowej rzeźby najgłośniej było o propozycji dyrektora Zarządu Mienia Komunalnego w Miastku Jerzego Dolnego. Według legendy Rummel objechał teren Miastka na koniu. Byłoby to więc wierne odwzorowanie jego osoby. Ten pomysł prawdopodobnie nie ujrzy jednak światła dziennego. - Na razie za pośrednictwem syna i synowej dowiedziałem się, że mam rzeźbić Rummela. Przekazałem też, jakie drewno potrzebuję. Nie mam żadnych konkretnych planów czy chociażby zarysów tego, jak miałaby prezentować się nowa postać Rummela. Nowy będzie dużo lepszy od swojego poprzednika - zapewnia pan Andrzej, który jest samoukiem. Nie posiada nawet w pełni profesjonalnych narzędzi. - Pierwsze dłuto zrobiłem sobie sam. Potem dzieci mi kupiły, ale nikt się na tym w domu nie znał, więc szybko okazały się do niczego - zdradza pan Andrzej i pokazuje drewniany młotek wykonany z… nogi od taboretu i kawałka drewna. Pomimo tego, patrząc na dzieła mieszkańca Trzcinna, nawet przez myśl nie może przejść, że wykonał je amator. Pan Andrzej nie kryje zadowolenia, że jeden z jego wnuków coraz chętniej sięga po dłuto. - Będzie następca - mówi Rudnik.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na miastko.naszemiasto.pl Nasze Miasto