Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kryzys w szpitalu zażegnany. Lekarze zgadzają się na obniżone stawki

Mateusz Węsierski
Lekarze nie zgadzali się na obcięcie stawek godzinowych
Lekarze nie zgadzali się na obcięcie stawek godzinowych Jolanta Zielonka
Lekarze grozili odejściem, bo szpital obniżył stawki godzinowe. Prezes znalazł kompromis nie likwidując cięć.

Sytuacja w Szpitalu Powiatu Bytowskiego wraca do normy. W poniedziałek informowaliśmy, że 29 lutego minął termin podpisywana nowych kontraktów z lekarzami. Część doktorów nie zawarła umów. Od 1 marca pracowali „na czarno”. Inni grozili odejściem, bo chcieli większych stawek. Nowy prezes Krzysztof Czerkas zapewnia, że sytuacja jest już opanowana.

- Już jest dobrze. Nowych kontraktów nie podpisało kilka osób. To jednostki - zapewnia Czerkas. - Powodem tego braku nie jest odmowa, ale nieobecność tych lekarzy. To osoby dojeżdżające na dyżury. Gotowe umowy leżą i na nich czekają - dodaje.

Przeczytaj też o tym jak poprzedni prezes stracił stanowisko

Lekarze protestowali, bo wyliczyli, że mają stracić po kilka złotych ze stawek godzinowych. U niektórych w skali miesiąca to nawet 1000 zł na koncie mniej. Była to niełatwa sprawa dla nowego prezesa, którego wybrano w środę 29 lutego. Poprzednik został w ekspresowym tempie odwołany.

Przedstawiciele szpitala podkreślali, że obniżka cen zaproponowana w kontraktach to nie „widzimisię”, ale konieczność wynikająca z warunków ekonomicznych. W konkursie jest opisane zadanie i stawka za jego wykonanie. Lekarze do niego przystępują lub nie.

W szpitalu największe stawki mają koordynatorzy i doktorzy z drugim stopniem specjalizacji. Także anestezjolodzy mają podwyższone wynagrodzenie - 60 zł na godzinę. Po 1 tys. zł miesięcznie stracą doktorzy, którzy wystawiali rachunki w wysokości nawet 24 tys. zł miesięcznie. Inni uzyskiwali sumy w okolicach 20 tys. zł i mniej.

Szpital na perypetiach


O szpitalu znowu było głośno. Rada Nadzorcza w trybie pilnym pozbyła się prezesa Piotra Karankowskiego. W zestawieniu przyczyn wymienia się wypracowanie straty (po raz pierwszy w historii spółki) i brak perspektywicznych działań przy zbytnim skupianiu się na teraźniejszych problemach. Nowym “szeryfem” jest były szef Rady Nadzorczej Krzysztof Czerkas.
Pierwsze dni ma za sobą i już pierwsze sukcesy. Skutecznie porozumiał się z protestującymi lekarzami, którzy nie zgadzali się na obcięcie stawek godzinowych. Pisaliśmy o tym w poniedziałek. Dziś informujemy, że sytuacja wraca do normy. Z pewnością jednak przed szpitalem stoi wiele wyzwań.
Ja chciałbym podzielić się opinią na temat funkcjonowania obu pionów, w Bytowie i Miastku. Będzie subiektywna, bo zasłyszana od pacjentów. Od wielu pacjentów, bo w ciągu kilkunastu lat mojego życia miałem styczność z oboma pionami. Jako mieszkaniec gminy Czarna Dąbrówka o bytowskim szpitalu słyszało się i słyszy samo zło. Że barak, że umieralnia i tym podobne rzeczy nie warte cytowania.
Jednym słowem - katastrofa. Znam wiele przypadków pacjentów uciekających do Kościerzyny, Słupska i Lęborka. Jeden dotyczący próby amputowania ręki. Tylko trzeźwość znanego mi pacjenta uchroniła go przed utratą kończyny. W krytycznym stanie kazał się wieźć do Słupska.
Tam mu rękę uratowano. Co innego w Miastku, gdzie pracuję od 2005 roku. Tu opinie o szpitalu są w większości pozytywne. Nie wiem czy działa lokalny patriotyzm, bo tu szpitala bronią jak niepodległości. Z pewnością jednak wielka w tym zasługa kadry. Sam mam z tą placówką wyłącznie pozytywne doświadczenia.
Z tych spostrzeżeń jest jeden wniosek. Szpital w Bytowie wymaga... leczenia.

Mateusz Węsierski - redaktor prowadzący

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bytow.naszemiasto.pl Nasze Miasto