Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Konflikt w ZZO Sierzno osiąga apogeum. Rozmawialismy z pracownikami i obiema stronami sporu

Mateusz Węsierski
Zmodernizowany zakład otwarto jesienią 2011 roku
Zmodernizowany zakład otwarto jesienią 2011 roku Archiwum
Pracownicy piastujący do niedawna kierownicze funkcje po obu stronach barykady, a pośrodku prezes obrzucany błotem. On na razie, jako jedyny, będzie się musiał tłumaczyć przed prokuratorem z afery, jaka rozpętała się w Zakładzie Zagospodarowania Odpadów w Sierznie.

Dotarliśmy do świadków i przeprowadziliśmy wywiady ze wszystkimi stronami konfliktu, w tym z byłym kierownikiem projektu modernizacji zakładu Łukaszem Miąskowskim i wiceburmistrzem Adamem Leikiem, który ostatnio został prokurentem spółki.

Pada wiele ostrych słów i wzajemnych oskarżeń o mobbing, kradzieże i dążenie „po trupach do celu”. Tak kończy się historia modernizacji zakładu, która kosztowała ponad 20 mln zł. Przez wiele miesięcy chwalono się tą inwestycją i ludźmi, którzy tam pracowali. Teraz pozostał tylko kurz. W jego tumanach nadal trwa wojna na słowa i zeznania. Szczegóły przedstawiamy w bieżącym wydaniu „Dziennika Powiatu Bytowskiego”.

Przeczytaj też o dymisji prezesa Chmieleckiego

Przypomnijmy, że Andrzej Chmielecki nie jest już szefem Zakładu Zagospodarowania Odpadów w Sierznie (gm. Bytów). Złożył dymisję z powodów zdrowotnych. Po tym jak funkcjonariusze bytowskiej policji złożyli wizytę w Sierznie 14 lutego. Postępowanie trafiło do prokuratury, która prowadzi śledztwo ws. nadużycia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez prezesa.

- Chodzi o okres od czerwca 2008 roku do grudnia 2011 roku. Miało to polegać na fałszowaniu dokumentacji dotyczącej przyjmowania odpadów, sprzedaży części składowych majątku spółki po cenie niższej od rzeczywistej oraz nieprawidłowości przy rozliczeniu modernizacji tego zakładu, dotyczące przeprowadzenia przetargu na wykonanie obwałowania i czaszy składowiska - wyjaśnia prokurator rejonowy Ryszard Krzemianowski.

Kolejny wątek to przywłaszczenie metali kolorowych. Prezesowi grozi do 5 lat pozbawienia wolności.

Chmielecki delikatnie wskazuje, że mógł poświadczyć nieprawidłowości, których autorami mogli być jego pracownicy. On im ufał. - Nie uciekam od tej odpowiedzialności jako szef. Gdy obejmowałem kierownicze stanowisko, wiedziałem, że muszę się liczyć z takimi konsekwencjami - komentuje.

Odchodzący prezes zaznacza, że jego dymisja ma niewiele wspólnego z prokuratorskim postępowaniem. - Lekarz z GUMed w Gdańsku powiedział mi, że mam wybierać. Albo zdrowie, albo stresująca praca na kierowniczym stanowisku. Dlatego postanowiłem odejść. Poszukam sobie mniej stresującej pracy - zapowiada.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bytow.naszemiasto.pl Nasze Miasto