Karola Bober czaruje w kuchni. Piecze tradycyjny chleb i kaszubskie przysmaki

Kipiąca pasja, niesamowite pokłady energii i miłość do Kaszub. To z pewnością udany przepis na to, aby przyciągać turystów i pokazywać im to, co w małej ojczyźnie najlepsze. Wjeżdżając do gospodarstwa Karoli Bober w Lipuszu, już od progu wiadomo, że czeka nas niesamowita przygoda. Na werandzie witają nas niezwykłe obiekty, które wzbudzają sentyment. Drewniane meble wypełnione przedmiotami codziennego użytku, które mają już swoje lata… Po wejściu do pracowni okazuje się, że tych skarbów jest znacznie więcej. To prawdziwe muzeum!

W zbiorach możemy zobaczyć wiekowe formy piekarnicze, foremki do wyrobu czekoladek czy pierniczków. To nie są zwykłe przedmioty, ale wyjątkowo zdobione, dopracowane w każdym detalu. Ta kolekcja jest imponująca! Pani Karola pokazuje kolejne eksponaty. Przedwojenne przyprawy, budynie – wszystko szczelnie zamknięte i z pełną zawartością. Jakby tego było mało, w szafach jest także ogromny zbiór książek kucharskich z przełomy XIX i XX wieku.

Właśnie w starych książkach znajdują się receptury, które pokochała pani Karola. I tak rozpoczęła się niesamowita przygoda z tradycyjnymi wypiekami. Dziś gospodyni piecze chleby na podstawie ponad 100 i 150 – letnich przepisów, które znalazła w starych kaszubskich książkach kucharskich. Niektóre modyfikuje tak, aby nabrały świeżego sznytu. Można było się o tym przekonać podczas warsztatów z wypiekania kaszubskich kukli.

Kukle kaszubskie to rarytas z listy produktów tradycyjnych. Kukle, czyli małe „kukiełki”, gdy były przygotowywane dla dla dzieci często miały formę misia.

Kiedyś, na Kaszubach wręczano je dzieciom w nagrodę za wypas gęsi, a także gospodyniom na zakończenie żniw.

- Po zakończeniu prac robiono sobie wspólne biesiady, przygotowywano placki ziemniaczane, chleb żytni na ziemniakach piekł się około dwóch godzin. Gospodynie zaczęły tworzyć nowy przepis. Okazało się, że po dodaniu śmietany, jajka mąki pszennej, mleka, drożdży, ciasto szybko rosło i było smaczne. Kaszubskie kukle wypiekało się na trzonie pieca. To był wyjątkowy produkt, podawany w nagrodę i podziękowanie za pracę - opowiada Karola Bober z Lipusza. - Pszenicę mało kto miał. Głównie używało się mąki żytniej Siano też proso, grykę. Pszenicę siano na łąkach, ale często trzeba było ją oddawać w formie deputatów, albo sprzedawało się ją i spłacało gospodarstwo – wszystkie przeliczniki były podawane w pszenicy

Dziś każdy może zajadać się kaszubskimi kulkami ze smakiem. A te wychodzące spod ręki Karoli Bober cieszą nie tylko podniebienie, ale także wzrok. Gospodyni podczas wspólnych warsztatów przygotowała kaszubskie kukle w formie bułeczek i misia. Ozdobione były kolorowymi kwiatami i ziołami zerwanymi z ogródka. Widok tego wypieku był po prostu czarujący. A gdy tylko zapach wydobywał się z pieca, to czym prędzej chciało się ich próbować.

- Przekazanie tego dziedzictwa młodszym pokoleniom jest dla mnie ważne i mam nadzieję, że ktoś po mnie będzie kontynuował te tradycje – podkreśla Karola Bober, której w sercu biją kaszubskie tradycje.