Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jan Mencwel: Wszystko to, co nowoczesne, kojarzy się z "betonem"

Piotr Wróblewski
Piotr Wróblewski
Z Janem Mencwelem, autorem "Betonozy" i liderem stowarzyszenia Miasto Jest Nasze rozmawiamy o konieczności ochrony przyrody, ale także o wielkiej sile politycznej, która drzemie w ruchach miejskich. Czy w przyszłej kadencji to aktywiści będą radnymi naszych miast?

Piotr Wróblewski: Czytając „Betonozę” mam wrażenie, że wszędzie działa ten sam schemat. Drzewa trzeba wyciąć, bo zagrażają życiu ludzi, a jak już udaje się je zachować, to mało kto dalej o nie dba. „Betonoza” to stan umysłu?

Jan Mencwel: Wydaje mi się, że tak. To, co nowoczesne, postępowe, kojarzy się z „betonem”. Tu nie chodzi tylko o ten materiał, a o wszystko co jest twarde, sterylne, z równymi liniami geometrycznymi. Tymczasem drzewa nie pasują do takiego wzorca nowoczesności. Dlatego albo się je po prostu wycina, albo się o nich zapomina i nie dba. To siedzi w głowach decydentów, przede wszystkim elit politycznych.

Zabetonowane stanowiska i zabetonowani urzędnicy?

Nie chciałbym wrzucać wszystkich do jednego worka. Jest wielu urzędników, którzy znają się i pracują w wydziałach ochrony środowiska. Pewnie mogliby zająć się ochroną drzewa, ale funkcjonują w określonych warunkach, które stwarzają im prezydenci miast, czy posłowie tworzący prawo.

Te warunki z roku na rok są coraz gorsze. Nawet pracując w urzędzie, chcąc realnie chronić zieleń, nie jest się do tego zachęcanym. A wręcz jest to utrudniane kolejnymi bezsensownymi ustawami, jak choćby „lex Szyszko”.

Do masowej wycinki drzew dochodziło bardzo często podczas tzw. „rewitalizacji” starówek. Czy to Pana zdaniem domena mniejszych miasteczek, gdzie władze podczas remontu z łatwością pozbywają się drzew?

Wydaje mi się, że większe miasta już przeszły ten etap zanim zdążyliśmy to zauważyć. Miasteczka opierają się teraz na wzorcu, który wypracowano np. w Warszawie. Tu Plac Bankowy, Plac Teatralny czy Plac Defilad to betonowe pustynie. Jeśli tak wyglądają główne place i ulice w największych miastach w Polsce, to nic dziwnego, że w mniejszych miejscowościach ten schemat jest powielany.

Ale czy w dużych miastach można szukać pozytywnych przykładów? Chociażby nowy pomysł na warszawski Plac Defilad nie będzie za bardzo zielony.

I tak Plac Defilad będzie lepszy niż miał być. Pierwotny plan, który oprotestowaliśmy razem z przedstawicielami ruchów miejskich, był taki, że nie będzie tam w ogóle zieleni, nawet źdźbła trawy. To miała być betonowa pustynia wyłożona bardzo drogim kamieniem.

Jan Mencwel: Wszystko to, co nowoczesne, kojarzy się z
mat. pras.

W tej chwili plan zakłada drzewa i trawnik. Mogłoby być lepiej, ale i tak zaszła pewna zmiana w myśleniu. To też pewien wzór dla małych miast, że można zmienić zdanie. Że projekt rewitalizacji można zmienić. Że można dodać drzewa. Że nowoczesna przestrzeń miejska może być zielona.

Kilka lat temu dr hab. Kacper Pobłocki stworzył „Anty-bezradnik przestrzenny”, pokazując jak wygląda proces planowania miasta i jak grać z urzędnikami na jednym boisku. Czy „Betonoza” może być również takim poradnikiem dla mieszkańców, którzy chcą walczyć o zieleń, ale nie wiedzą gdzie i jak?

Starałem się, żeby ta książka nie była tylko depresyjna i zniechęcająca. Chociaż to nie jest wesoła lektura. Z drugiej strony jest tam zachęta do tego, żeby się organizować. Podstawową rzeczą – niezależnie od skomplikowanych przepisów – jest to, że jeśli się zorganizujemy i zabierzemy głos jako mieszkańcy, to zostanie to zauważone. Trudno jest zignorować protest mieszkańców, zwłaszcza w małym mieście. Bo przecież to też są wyborcy. Chociażby z czystej kalkulacji burmistrz musi brać ten głos pod uwagę. A akurat zmiana projektu inwestycji nie jest aż takim trudnym zadaniem jak się wydaje. Przykład Placu Defilad pokazuje, że można.

Najważniejszy jest upór?

Najważniejsza jest odwaga i poczucie, że nasz głos powinien został usłyszany. Jeśli jako mieszkańcy chcemy zielonego miasta, zielonych ulic, placów czy okolic dworców, to nie ma żadnych obiektywnych przyczyn, które by mówiły, że miasto ma być zabetonowane. Mamy prawo domagać się tego tak samo jak remontów ulic, oświetlenia czy ogrzewania.

Mówi Pan, że burmistrz musi wziąć pod uwagę głos mieszkańców. Ale kiedy – mówiąc kolokwialnie – dla takiego burmistrza bardziej „sexy” stanie się zasadzenie nowych drzew, niż otwarcie chodnika czy nowej drogi?

Wydaje mi się, że to nastąpi szybciej niż wielu sądzi. Dla mnie testem będą najbliższe wybory samorządowe. Wtedy – moim zdaniem – przyjdzie pierwszy moment, gdy się okaże, że to przedostało się do „mainstreamu politycznego”. Zobaczymy, czy do burmistrzów i prezydentów dotarło, że to ważna sprawa dla mieszkańców. A nie mam wątpliwości, że to ważna sprawa. Odwiedziłem wiele miejscowości, większych, mniejszych, takich w których wygrywał PIS czy PO. Wszędzie temat zieleni był jedną z głównych osi konfliktu. Ludzie wokół tego się organizują.

Pisze Pan: „To na Wiejskiej czy w siedzibach ministerstw leżą klucze do rozwiązania problemu i uchronienia polskich miast przed bezpowrotną przemianą w betonowe pustynie pozbawione drzew i zieleni”. Jest Pan też prezesem stowarzyszenia Miasto Jest Nasze. Tego typu miejskich organizacji w całym kraju jest więcej. Czy istnieje szansa, by powstały wspólne miejskie postulaty dotyczące zmiany przepisów?

Półtora roku temu premier Morawiecki powiedział, że powstaną przepisy przeciwdziałające betonowaniu miast. Jeśli takie przepisy nie powstaną, sam zamierzam zorganizować taki ruch. Myślę, że zebranie wymaganych ustawowo 100 tys. podpisów jest możliwe.

Trzeba umożliwić mieszkańcom większy udział w decydowaniu, a urzędnikom umożliwić lepszą ochronę drzew. Żeby nie zasłaniali się słabymi przepisami. Dzięki temu będzie bardziej zielono. Chociażby dlatego, że trudniej będzie wycinać drzewa.

A czy jest szansa, by pojawiały się wspólne postulaty dotyczące miast ze strony społeczników?

W czerwcu ma odbyć się Kongres Ruchów Miejskich w Lublinie. Bardzo bym chciał, a będzie to spotkanie ludzi z całej Polski, żeby zapoczątkować tam ruch większej presji na stanowienie prawa. Kiedyś – w dalekiej przyszłości – myślę, że należałoby również przemyśleć formułę istnienia Senatu w Polsce. Obecnie to izba drugiego garnituru, a według mnie tam powinni być przedstawiciele samorządów i ruchów miejskich. Żyjemy obecnie w skostniałym państwie, gdzie obywatel ma mały wpływ na to, co się dzieje. Przykład ruchów miejskich pokazuje, że jak mieszkańców dopuści się do głosu, to dzieją się raczej dobre rzeczy.

Myśli Pan, że w najbliższych wyborach społecznicy – czy ruchy miejskie – mogą znaleźć się np. w poszczególnych radach miast?

Po pierwsze, wybory samorządowe w dużych miastach są plebiscytem popularności. Często decydują emocje. Na przykład w Warszawie rekordowy wynik Rafała Trzaskowskiego wynikał głównie ze strachu przed PIS-em. Z kolei na poziomie Rady Miasta problemem jest ordynacja, która premiuje duże ugrupowania. My (Miasto Jest Nasze – red.) mimo, że przekroczyliśmy 5 proc. poparcia, nie dostaliśmy się do Rady Warszawy.

Ale jestem optymistą patrząc na kolejne wybory.

Czy życzyć Panu i MJN bycia w radzie miasta, czy raczej tego, żeby postulaty społeczników pojawiały się w debacie publicznej, ale nie były częścią źle kojarzącej się w Polsce „polityki”?

Nie lubię „psioczenia” na politykę. To zajęcie polegające na zmienianiu rzeczywistości. I można ją zmieniać na lepsze lub na gorsze. Start do rady to po prostu zwiększanie możliwości wpływu na rzeczywistość. Nie mam wątpliwości, że gdybyśmy weszli do rady miasta, to zadbalibyśmy choćby właśnie o zieleń w mieście i ludziom żyłoby się po prostu lepiej.

Jan Mencwel: Wszystko to, co nowoczesne, kojarzy się z
Rafał Nowak / wikipedia.org
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Jan Mencwel: Wszystko to, co nowoczesne, kojarzy się z "betonem" - Portal i.pl

Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto