Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gostkowo, gm. Bytów. Diabeł zamieszkał we wsi?

ll
Czy w Gostkowie zamieszkał diabeł? Według wielu mieszkańców tak. Na drodze z Bytowa do Gołębiej Góry niemal co roku zdarzają się śmiertelne wypadki. Najczęściej pomiędzy Dąbiem a Gostkowem.

Czy w Gostkowie zamieszkał diabeł? Według wielu mieszkańców tak. Na drodze z Bytowa do Gołębiej Góry niemal co roku zdarzają się śmiertelne wypadki. Najczęściej pomiędzy Dąbiem a Gostkowem. Niektórzy uważają, że przyczyną może być pakt, który miał podobno zawrzeć były właściciel pałacu w Gostkowie z diabłem. Ile w tym jest prawdy, nikt nie wie. Ksiądz Stanisław Roszak chce jednak obok drogi postawić duży krzyż, aby odpędzić złe moce.
Historia ma początek przed II wojną światową. Wówczas to Gerhardt Laubmeyer, właściciel ziemski mieszkający w pałacu w Gostkowie, miał podpisać pakt z diabłem.
- Przez kilkadziesiąt lat mieszkałam w pałacu - opowiada Zofia Banasik. - Sama żadnych dziwnych zjawisk nie odczułam. Krążyła jednak taka historia. Właściciel pałacu miał pokój bez okien, cały wymalowany na czarno. Pośrodku na okrągłym stole stała duża, drewniana misa. Wokół ułożonych było kilkanaście drewnianych łyżek. Gosposia, która pracowała w tym domu, miała codziennie przygotować garnek klusek ziemniaczanych. Raz dziennie wchodziła do tego pokoju i nakładała te kluski do misy. Nie wolno jej było się odzywać, ani rozglądać. Pewnego razu, kiedy wychodziła, usłyszała za sobą dziwny, szyderczy chichot. Bardzo się wystraszyła. Krążyły legendy, że ten właściciel ziemski dzięki diabłom wiedział, co się w jego majątku dzieje.
Pani Zofia była jedną z nielicznych mieszkanek Gostkowa, który tajemniczy pokój widziała. Twierdzi, że miał zaledwie kilka metrów kwadratowych.
Niektórzy uważają, że już dziadek Herrmann Laubmayer podpisał podobny pakt z diabłem. Groby rodziny Laubmayerów znajdują się na starym cmentarzu. Opiekuje się nimi Franciszek Wejer. Sam osobiście rozmawiał z Gerhardtem Laubmeyerem.
- Nigdy nie przyznał się do kontaktów z diabłem - twierdzi. - Jednak w pałacu działy się dziwne rzeczy. Ci co przebywali w pobliżu nocą słyszeli głosy. Mówiło się o tajemniczym, czarnym psie, który krążył po okolicy. O tym, że właściciel, dzięki diabłom, wiedział o wszystkim co działo się w jego majątku było głośno w całej okolicy. Kiedy ktoś coś ukradł z magazynu lub jabłka w sadzie, właściciel od razu był na miejscu, mimo że wcześniej przebywał w Niemczech.
- Pakt zakładał, że w ciągu roku przynajmniej jedna osoba musiała zginąć a dusza była przekazywana diabłu - dodaje jego żona Gertruda. - Dlatego tyle wypadków wydarzyło się w okolicy.
Najwięcej wypadków zdarzyło się na trasie między Dąbiem a Gostkowem. Są osoby, które - jak twierdzą - na tej drodze doświadczyły działania złych mocy.
- Kiedyś wieczorem jechałem furmanką w kierunku Bytowa - opowiada Franciszek Wejer. - Koń początkowo szedł spokojnie. W dole, na granicy wiosek nagle się zatrzymał, zaczął strzyc uszami i parskać. Nic podejrzanego nie zauważyłem. Koń nie chciał ruszyć z miejsca. Jestem tak wychowany, że jak coś dziwnego się dzieje, to należy się przeżegnać. Gdy to zrobiłem, koń się uspokoił i już przez całą drogę nic się nie wydarzyło.
Dziwną przygodę na tej drodze miała też Halina Pałubicka.
- Wracałam do domu swoim samochodem, starą syrenką - opowiada. - Był wieczór i nie byłam za bardzo zmęczona. Kiedy minęłam Dąbie i wjechałam na prostą do Gostkowa, poczułam nagle dziwne zmęczenie. Musiałam bardzo się skoncentrować, aby utrzymać kierownicę. Nic nie widziałam na oczy. Wydawało mi się, że pokonanie tego niewielkiego odcinka trwa wieczność. Kiedy wjechałam do Gostkowa, wszystko wróciło do normy.
- Sam co prawda na tej drodze niczego nie odczułem, ale swoją historię opowiedział mi mój szwagier Jerzy Stromiński - wspomina Zbigniew Płaczkiewicz z Bytowa. - Któregoś wieczora wracał do domu. W tym feralnym wąwozie poczuł, że ktoś mu się dosiadł z tyłu na motorower. Słyszał opowieści o zjawie. Podobno jeżeli ktoś się do niej odezwał, ginął. Wystraszony bał się odwrócić. Dopiero na własnym podwórku rzucił motor i pobiegł do domu.
Wiele osób boi się tą drogą chodzić i jeździć nocą. Nie wszyscy łączą to z właścicielem pałacu i rzekomym paktem z diabłem, ale wszyscy wiedzą, że dochodzi tam do wielu wypadków i to często śmiertelnych. Sołtys Gostkowa Jerzy Wyczk nazywa ten odcinek „czarną drogą”. Sprawą zainteresował się miejscowy ksiądz Stanisław Roszak. Chce wspólnie z sołtysem postawić na feralnym odcinku drewniany krzyż.
- Słyszałem, że niektórzy autochtoni, w tym właściciel pałacu, byli wolnomularzami - twierdzi ksiądz. - Część masonów stosowała praktyki satanistyczne. Niewykluczone, że również właściciel pałacu. Słyszałem o czarnym pokoju i pakcie podpisanym z diabłem. Sam jednak niczego nie widziałem.
Krzyż, który w niedługim czasie stanie w pobliżu tej trasy, ma zapobiec kolejnym wypadkom.
- Powszechnie wiadomo, że co roku przynajmniej jedna osoba ginęła w wypadku drogowym - dodaje ksiądz. - Krzyż wypędzi zło, które tutaj grasuje.
Na ile to pomoże, nie wiadomo. Na razie sołtys stara się o wszystkie zezwolenia. Krzyż nie tylko ma odstraszyć złe moce, ale też podziałać na wyobraźnię kierowców, którzy za mocno naciskają pedał gazu. Bo to właśnie jest główną przyczyną tragicznych wypadków.
A sam pałac, który po zakończeniu wojny należał do pgr, ma teraz nowego właściciela. Czarnego pokoju nie ma od dawna. A w samym pałacu nic złego się dzieje. A przynajmniej nikt nic nie słyszał.

Potrzebne są egzorcyzmy
Czesław Karkowski
egzorcysta z Poznania
- Aby oceniać, czy rzeczywiście w tym miejscu działają jakieś siły mające kontakt ze strefą duchową, musiałbym mieć kontakt telepatyczny. Wystarczyłoby mi zdjęcie pałacu lub odcinka drogi, aby ocenić co się tam dzieje. Stawianie krzyży na niewiele się przyda. Jeżeli w tym miejscu został otwarty kanał energetyczny ze światem duchów, należałoby tego ducha odprowadzić do jego świata. Sam krzyż tego nie zrobi. W tym celu musiałbym odprawić odpowiednie egzorcyzmy. Nie wiadomo czy na to miejsce nie została nałożona klątwa. Inne metody nie przyniosą skutku, dopóki te wpływy nie zostaną zlikwidowane.

Samospełniające się proroctwo
mgr Piotr Stankiewicz
socjolog
asystent Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu
- Odrzucając wszystkie czynniki nadprzyrodzone, z punktu widzenia socjologicznego mamy tutaj do czynienia ze zjawiskiem samospełniającego się proroctwa. Taka samorealizująca się przepowiednia to zjawisko, które polega na tym, że określone oczekiwania w stosunku do innych osób, samych siebie lub przyszłych zdarzeń, wpływają na zachowanie innych, bądź nas samych, co powoduje spełnienie oczekiwań. Podobnie jak na giełdzie plotka o tym, że niektóre akcje spadną. W wyniku rozchodzących się informacji, klienci te akcje sprzedają i wartość ich maleje. Tak i w tym przypadku. Na tej drodze dochodzi często do wypadków i według logiki powinno być ich mniej, bo ludzie już wiedzą, że jest niebezpiecznie. Zdarzają się jednak nadal i wówczas przypisuje się nadprzyrodzone pochodzenie.

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bytow.naszemiasto.pl Nasze Miasto