Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Fala w Rzepnicy. 10-latek dzwonił na policję błagając o pomoc, bo koledzy stosowali przemoc fizyczną

Mateusz Węsierski
Telefon od przestraszonego 10-latka odebrał oficer dyżurny policji. Stróże prawa interweniowali w domu dziecka
Telefon od przestraszonego 10-latka odebrał oficer dyżurny policji. Stróże prawa interweniowali w domu dziecka Archiwum
Kolejna afera z podbytowskim rodzinnym domem dziecka w roli głównej. W styczniu wykryto "falę" wśród wychowanków. Sytuacja kryzysowa miała być zażegnana. Nie jest. Udało się nam dotrzeć do szokujących faktów z ostatnich dni.

Kolejna ofiarą fali przemocy jest 10-letni wychowanek domu dziecka we wsi Rzepnica. W placówce mieszczącej się w budynku jednorodzinnym, a podległej bytowskiemu starostwu, miało dochodzić do kolejnych aktów przemocy. Starosta potwierdza i obarcza winą dyrektor Katarzynę Wirkus, która od 5 tygodni przebywa na zwolnieniu chorobowym.

- Pani dyrektor nie ustanowiła zastępstwa. Naprawiliśmy tę sytuację ustanawiając osobę władną podejmowania decyzji. Niestety. Przez jakiś czas nikt nie sprawował kontroli nad funkcjonowanie domu dziecka - mówi starosta Jacek Żmuda-Trzebiatowski.

Dotknięty przemocą 10-latek sam musiał poinformować policję. Wychowawcy nie zareagowali, gdy gnębiło go dwóch starszych chłopców. Do zdarzenia doszło tydzień temu.

- Na komendę zadzwonił 10-letni chłopczyk informując, że naruszono jego nietykalność cielesną. Funkcjonariusze udali się na miejsce i ustalili, że dwóch chłopców popychało go, bo miał jednemu zepsuć ładowarkę - mówi Jarosław Juchniewicz, oficer prasowy bytowskiej policji. - Wychowawca zeznał, że 10-latek nie poinformował go o zdarzeniu, tylko od razu powiadomił stróży prawa. Chłopca odwieziono do pogotowia rodzinnego.

Zdarzenie to może być ścigane z oskarżenia prywatnego na wniosek np. wychowawcy.

To nie pierwszy taki incydent. W styczniu ujawniliśmy, że w Rzepnicy miało dochodzić do przemocy między wychowankami. Sprawą zajęła się już prokuratura i sąd. Kontrolę przeprowadził też Urząd Wojewódzki. Ustalono, że dom dziecka był psychiczną kaźnią dla swoich wychowanków. Dwaj starsi nastolatkowie gnębili młodszych, w tym dwóch upośledzonych umysłowo. Do bytowskiego sądu wpłynął już akt oskarżenia przeciwko 17-latkowi. Jego 16-letni kolega stanie przed sądem rodzinnym.

Tu przeczytasz o wynikach kontroli Urzędu Wojewódzkiego

To jednak nie wszystko. Starosta ujawnia dwa inne incydenty, które stawiają w złym świetle pracę kierownictwa placówki. Do obu doszło w bliźniaczej placówce w Gostkowie w ciągu jednego weekendu we wrześniu 2011 r. Dyrektor Wirkus nie było na miejscu.

- Niektóre słowa starosty są nieprawdziwe, a cały konflikt ma wymiar polityczny. Celem jest zdyskredytowanie mojej osoby. Po tym jak powiedziałam, że fundacja wybrana w konkursie, która ma przejąć prowadzenie domów dziecka, została wybrana z powodów politycznych, zaczęła się na mnie nagonka. To jeden z jej elementów, choć przez lata moja praca była dobrze oceniana - powiedziała nam Katarzyna Wirkus.

Co się wydarzyło w Gostkowie? O tym i o szczegółach tej sprawy przeczytasz w środę 7 marca w Dzienniku Bałtyckim.

W piątek 9 marca w Dzienniku Powiatu Bytowskiego obszerny materiał o konflikcie Katarzyny Wirkus z bytowskim starostwem.

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bytow.naszemiasto.pl Nasze Miasto