Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dziś obchodzimy 30-lecie samorządu w Polsce. Nie tylko o początkach rozmawiamy z wójtem Tuchomia Jerzym Lewi Kiedrowskim

Maria Sowisło
Maria Sowisło
fot. Maria Sowisło
Samorząd lokalny jest wielką wartością naszego kraju, warto w jego rozwój dalej inwestować – mówi w rozmowie z nami wójt Tuchomia Jerzy Lewi Kiedrowski. To jeden z pięciu samorządowców w województwie pomorskim, który jest gospodarzem gminy nieprzerwanie od 30 lat.

Kiedyś w dowodach osobistych wpisany był wykonywany zawód. Pan, ze swoim 30-letnim doświadczeniem na stanowisku włodarza Tuchomia, miałby pewnie wpisane „wójt”?
(śmiech) Faktycznie z takim stażem w całym województwie jest nas tylko pięciu.

Od samego początku samorządności w Polsce, od 1990 roku jest pan wójtem.
Zostałem wójtem trochę z przypadku, trochę z przymusu. W 1989 roku skończyłem studia, włączyłem się w pracę komitetów obywatelskich, wystartowałem w wyborach samorządowych, które wygraliśmy: na 15 radnych, 13 było z mojego komitetu. Stan gminy był wówczas fatalny. Mieliśmy dwie walące się szkoły, wodociąg wybudowany w Tuchomiu, za który nie zapłacono. Dodatkowo wszyscy byliśmy bez doświadczenia, nie było więc chętnych na stanowisko Wójta. Uczyliśmy się samorządu. Bardzo lubiłem comiesięczne spotkania u pierwszego burmistrza Bytowa świętej pamięci Michała Fijałkowskiego. Dzieliliśmy się doświadczeniami i informacjami. On czuł, że siłą rzeczy Bytów jest liderem i wyznacza szlaki. Mocno nas, wójtów, integrował. Pomagał, jak mógł. Czuł się odpowiedzialny za region, nie tylko za miasto. Był z wykształcenia budowlańcem, więc korzystałem z jego wiedzy podczas realizacji inwestycji. To były cenne spotkania.

Przeanalizowałam 30 lat samorządu w Tuchomiu. Z pana komitetów wyborczych zawsze była wybierana większość radnych. Miał pan w ogóle jakąś opozycję?
Zawsze miałem. Teraz mam jednego radnego.

I co on biedny jeden zrobi?
Sprawy, które zgłasza, jeśli są zasadne są realizowane, na mnie opozycja pozytywnie działa, bo powoduje że się bardziej pilnuje, staje się bardziej uważny. Mniej więcej połowa radnych zmienia się co kadencje. Z mojego doświadczenia zawsze dobrze sprawdzało się połączenie doświadczenia ze świeżym spojrzeniem.

Wspomniał pan, że te 30 lat temu było bardzo trudna sytuacja gminy. Przyszedł pan z zewnątrz, musiał pozamiatać stare śmieci… Która z tych ośmiu kadencji była najtrudniejsza?
Ta pierwsza była zdecydowanie najtrudniejsza. Byliśmy bardzo niedoświadczeni. Nie mieliśmy pojęcia o pracy w samorządzie. Przed 1989 rokiem nigdzie się nie udzielałem. Moja rodzina była traktowana jako niesprzyjająca tamtemu systemowi i nigdy do niczego nas nie włączano. Pamiętam, że z burmistrzem Fijałkowskim byłem dwa tygodnie na szkoleniu w Norwegii z Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej. Uczyliśmy się tam pracy samorządowej. W 1990 rok były też duże tarcia wewnętrzne w grupie radnych z mojego komitetu. Z jednej strony wszyscy oczekiwali szybkich i dużych zmian, co było zrozumiale. Z drugiej jednak strony radni, wiedzieli że sytuacja finansowa jest trudna i bali się podejmować poważniejszych decyzji.

Pozytywną rzeczą w tamtych czasach był entuzjazm mieszkańców. Budowaliśmy wówczas kilometry sieci telefonicznej. Ludzie sami przychodzili i mówili: „tu przez moje pole przekopcie, ja wam pomogę”.

Dziś to jest nie do pomyślenia, takie sytuacje się właściwie już nie zdarzają. Żeby zrobić projekt trzeba co najmniej roku na wszystkie uzgodnienia. Mocno zmieniło się podejście mieszkańców. Choć my i tak jesteśmy w dobrej sytuacji, bo mamy 34 organizacje pozarządowe i staramy się szeroko konsultować wiele tematów. Współpraca z mieszkańcami jest najważniejsza.

Chyba nie tylko podejście ludzi się zmieniło. W latach 90. nie było prawa dotyczącego inwestycji i zamówień publicznych.
Obecne ramy prawne narzucają pewne ograniczenia, dając jednak możliwość skutecznego działania. Czasami przydałoby się większe zrozumienie mieszkańców dla potrzeb innych. W końcu z telefonów, kanalizacji, wodociągów czy dróg i chodników korzystają wszyscy.

Mimo wszystko odnoszę wrażenie, że Tuchomie jest gminą, która non stop czymś zaskakuje. Wspomnę tu choćby panele fotowoltaiczne niemal na każdym dachu…
Odpowiadamy na potrzeby mieszkańców, mamy odwagę je realizować. Z każdym przedsięwzięciem wiąże się ryzyko, czy się uda.

Po 30 latach pracy jako wójt łatwo jest mówić, że się jest odważnym.
Te lata spowodowały, że mam doświadczenie i wiedzę. To z kolei powoduje, że potrafię przewidzieć ewentualne problemy i ich uniknąć. Ważne jest skuteczne pozyskiwanie pieniędzy zewnętrznych, dzięki temu możliwa była i jest realizacja wielu różnych przedsięwzięć w gminie.

Czyli jest pan przeciwnikiem dwukadencyjności?
Mi osobiście to już wystarczy.

Po 30 latach może pan sobie tak powiedzieć.
Na kolejną kadencję wystartuję. Potem będę mieć wiek emerytalny i odejdę z pracy samorządowca. Uważam jednak, że takie sztuczne ograniczanie demokratycznych wyborów lokalnym społecznościom nie jest dobre. Każdy prezydent, burmistrz czy wójt powinien mieć prawo kandydowania w wyborach i poddać ocenie społecznej swoją pracę. Jeśli będzie dobrym włodarzem uzyska reelekcję, jeśli nie – mieszkańcy go zmienią. Powinny tu decydować wyłącznie demokratyczne mechanizmy.

Chyba jest pan zakochany w demokracji…
(śmiech) Dlatego pewnie się tak długo tutaj uchowałem. Wszystko szeroko konsultujemy, choć nie do końca udało mi się namówić mieszkańców do wnoszenia uwag na etapie projektowania. Czasem budowa już rusza i dopiero wówczas jest wiele pytań i wniosków. Wtedy to jest już często za późno. Wychodzę też z założenia, że nie da się we wszystkim być dobrym i wszystko wiedzieć. Gmina to duża skala. W moim, wójta, interesie jest by ludzie byli aktywni, wtedy decyzje są bardziej wyważone. Ludzie z danej wioski wiedzą lepiej czego potrzebują i oczekują. Gmina bardzo się zmieniła w ciągu tych 30 lat. Kiedyś była rolnicza. Teraz mamy dużo firm, rozwinął się u nas przemysł i usługi.

To jaka była najtrudniejsza decyzja w ciągu tych 30 lat?
Wiele takich było. Przede wszystkich to te, które dotyczyły dużych inwestycji. Budowa dwóch szkół i likwidacja małych. W latach 90 problemem było wysokie bezrobocie, gmina zatrudniała nawet 140 osób, z czego większość w ramach robót publicznych i prac interwencyjnych. Pamiętam, że podczas budowy szkoły skierowaliśmy do prac 30 osób. Z firmy budującej był praktycznie majster i kierownik budowy.

Z czego wójt po 30 latach jest najbardziej dumny?
Z ogromnego skoku cywilizacyjnego. Te 30 lat samorządu trzeba podzielić na dwa okresy. Przed i po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej. Tak naprawdę dopiero po wejściu do UE rozpoczęły się na dużą skalę inwestycje. Wcześniej nie mieliśmy takich dużych pieniędzy. Do dzisiaj pula jest duża i różnorodna. Dzięki temu między innymi mamy w każdej wsi świetlicę wiejską, i bogatą infrastrukturę.

Po tych 30 latach pracy w samorządzie jeszcze się panu chce? Nie myśli pan już o odcinaniu kuponów od nazwiska?
Nie. Praca w samorządzie jest naprawdę różnorodna. Może tego nie widać na co dzień, ale każdego dnia są różni ludzie, z różnymi problemami, mierzymy się z różnymi zadaniami. Tutaj naprawdę nie można się nudzić. Jedna inwestycja się kończy, kolejna zaczyna. Nie ma stagnacji.

Wójt jest też od tego, by proponować nowości. Główną moją rolą jest inspirować. Jeśli z tego rodzą się dobre rzeczy, to się ciągle chce, mimo upływu 30 lat.

Kilka słów podsumowania?
Uważam, że reforma samorządowa sprzed 30 lat była dla naszego kraju, dla mieszkańców wszystkich polskich gmin (później też powiatów i samorządowych województw), jedną z najważniejszych. Powstanie samorządu terytorialnego w bardzo dużym stopniu przyczyniło się do rozwoju naszego kraju. Jako samorządowcy, będąc blisko mieszkańców, dostrzegamy najważniejsze problemy i oczekiwania społeczne i potrafimy na nie szybko odpowiedzieć. Samorząd jest wielką wartością naszego kraju, warto w jego rozwój dalej inwestować.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bytow.naszemiasto.pl Nasze Miasto