Dziewięciomiesięczna Ola cierpi na wrodzoną wadę serca pod postacią atrezji płucnej z ubytkiem przegrody międzykomorowej i kolateralami aortalno-płucnymi, wcześniactwo (35Hb) oraz zespół wad wrodzonych - Zespół Di George'a. Rodzice dziewczynki znaleźli klinikę w USA, której lekarze chcieli się podjąć leczenia maleńkiej mieszkanki Studzienic. Koszt był wręcz kosmiczny, bo miał wynieść 7 mln zł! - To kwota nieosiągalna dla nas. Tym bardziej, że mamy czworo dzieci. Pracuje tylko mąż – mówi Wioleta Dzienniak i przyznaje, że od dziewięciu miesięcy, godzina po godzinie, dzień po dniu, trwa walka o życie Oleńki.
- Tyle walki już za nami, ale walczymy dalej. Ola musi być z nami. Nie ma opcji żeby Bozia nam ją zabrała. Jest naszą jedyną córką. Walki nie da się opisać
– dodaje mama dziewczynki i zaznacza, że operacja musi być przeprowadzona przed ukończeniem przez Olę roku. Wówczas jest nadzieja, że maluszek będzie mógł normalnie funkcjonować. - Zespół Di George'a to wada wrodzona spowodowana ubytkiem materiału DNA, skutkującą brakiem około 50 genów. Wada ta powoduje wiele dysfunkcji fizycznych i umysłowych. Oleńka ma zaburzenia rozwoju psychoruchowego, nie rozwija się prawidłowo fizycznie. Wada ta rośnie razem z naszą córeczką. Bez podjęcia zdecydowanych kroków Ola nie będzie w stanie normalnie funkcjonować – zaznacza mama i nie kryje zadowolenia, że niedawno okazało się, że leczenia podejmą się lekarze z kliniki w Austrii.
- To był cud Boży. Już nie potrzebujemy 7 mln zł. Ta kwota, którą uzbieraliśmy przez portal Siepomaga.pl, pozwoli nam na opłacenie wyjazdu i pierwszą operację. Wierzymy, że nie będzie potrzebna druga i trzecia. Na pierwszą mamy już uzbierane pieniądze. Co będzie dalej? Nie wiemy. Każdego dnia drżymy o życie córki…
- mówi mama Oli.
Obecnie rodzinie udało się zebrać dokładnie 652 990 zł. Zbiórka trwa jednak do 11 listopada 2020 r. Dopiero w Austrii okaże się bowiem czy niezbędne są kolejne operacje. Te z kolei także będą kosztowne.
Walkę rodziny o życie Oleńki utrudnia pandemia koronawirusa. Okazuje się, że nawet coś tak prozaicznego u dziecka, jak katarek, może przekreślić zwykłą, kontrolną wizytę. - Jesteśmy właśnie w Gdańsku. Ubłagałam lekarza, żeby przyjął nas na kontrolę. Każdego dnia walczymy o życie córki. W szukaniu specjalistów jesteśmy pozostawieni sami sobie. Nie poddamy się – zapewnia mama Oli.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?