Czytelnik ostrzega: Pod Parchowem może być nowe ognisko zakażeń koronawirusem

Nasz Czytelnik z gminy Parchowo uważa, że personel Oddziału Leczenia Uzależnień NZOZ Homo-Liber w Żukówku, ignoruje obostrzenia związane z pandemią Covid-19.

- Sam widziałem, jak grupa 30 osób wyszła z ośrodka bez masek, w jednej kupie i poszła w stronę lasu. Tam mieszka lekarka. Ona tego nie widzi? Nie może zwrócić uwagi? Przecież ten ośrodek jest w środku wioski, a w tym samym budynku jest przedszkole

– denerwuje się nasz Czytelnik (imię i nazwisko do wiadomości redakcji). - Czy ktoś tam nad tym panuje? Oni są zwolnieni z noszenia maseczek i zachowywania dystansu? Przecież to jest zbieranina ludzi z całej Polski – zaznacza mężczyzna i uprzedził, że poinformuje o zaistniałej sytuacji bytowski sanepid.

- Boję się, że znowu będziemy mieć ognisko korowairusa

– dodaje Czytelnik, wspominając Dom Pomocy Społecznej w Parchowie, gdzie doszło do zakażenia sióstr zakonnych prowadzących placówkę oraz pacjentów.

I faktycznie z personelem ośrodka skontaktowali się przedstawiciele Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Bytowie. Na zadane przez nas pytania odpowiedziała państwowa powiatowa inspektor sanitarna w Bytowie Anna Krefft:

„(...) Powyższa informacja została zweryfikowana. Organ prowadzący w/w zakład potwierdził, że wszyscy pacjenci dysponują odpowiednimi środkami ochrony indywidualnej w celu realizacji obowiązku zakrywania ust i nosa i ściśle przestrzegają powyższy obowiązek. Pacjenci są przyjmowani na oddział – zakład, po dostarczeniu negatywnego wyniku badania w kierunku SARS-CoV-2 z ostatnich 72 godzin przed przyjęciem.
Kontrolę zakładu, w zakresie przestrzegania ograniczeń, nakazów, zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii przeprowadzono we wrześniu 2020 r., w związku z pozytywnym wynikiem pracownika zakładu. W wyniku kontroli nie stwierdzono żadnych naruszeń. W związku z zachorowaniem pracownika w/w zakładu, podjęto decyzję o wykonaniu badań wszystkim pacjentom i pracownikom zakładu. Wszyscy pacjenci i pracownicy byli negatywni (...)”.

Całą sytuacją zaskoczona jest dyrektor oddziału w Żukówku Julia Wica.

- Część pacjentów nosi maseczki, a część półprzyłbice. Może dlatego ktoś nie zauważył zasłoniętych nosa i ust? Z pacjentami był terapeuta. Przykro mi, że zaistniała taka sytuacja, bo osoba zgłaszająca znalazła numer telefonu do sanepidu, do gazety, a do nas nie chciała zadzwonić? Wyjaśnilibyśmy wszystko

– mówi dyrektor Julia Wica i prosi o zrozumienie, bo podczas 8-tygodniowej terapii trudno siedzieć cały czas w czterech ścianach. - Naszym priorytetem jest bezpieczeństwo pacjentów. Dlatego nasz personel jest już po pierwszej dawce szczepionki. Dodatkowo pacjenci są przyjmowani po wykonaniu testu. Muszą posiadać negatywny wynik. Proszę mi wierzyć, że pacjenci naprawdę muszą się postarać, żeby w ogóle mieć wykonany test. Oczekujemy wyników z testu genetycznego, który na wolnym rynku jest wykonywany za 500 zł. Pacjent naprawdę musi się nagimnastykować, żeby taki uzyskać – dodaje dyrektor ośrodka, która ma żal do mężczyzny alarmującego o nieprzestrzeganiu zasad przez pacjentów ośrodka w Żukówku.

- Pacjenci jeszcze nie wrócili ze spaceru, a ja już miałam telefon z sanepidu. Ten pan mógł przecież zadzwonić do nas, do ośrodka. Tak się nie robi. Zamiast się wspierać w tej trudnej sytuacji, takie rzeczy

– mówi Julia Wica i zaznacza, że podczas wrześniowej kwarantanny w ośrodku, spotkała się z wielka życzliwością mieszkańców. - Ktoś przyniósł rękawiczki, kto inny upiekł pączki... Powinniśmy się wspierać i być dla siebie milsi – dodaje dyrektor.