Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bytowscy i miasteccy animalsi, choć ceny żywności szaleją, nadal pomagają bezdomnym psom i kotom

Maria Sowisło
Maria Sowisło
Rosnące ceny żywności dla zwierząt, koszty energii i ogrzewania, a nawet wzrost cen za leki i usługi weterynaryjne… Z tym przyszło się zmierzyć organizacjom społecznym opiekującym się bezdomnymi psami i kotami. Animalsi przyznają, że jest źle, a od stycznia ma być gorzej.

W Bytowie i Miastku działają tak naprawdę trzy organizacje zajmujące się pomocą bezdomnym psom i kotom. To Fundacja Nasze Futrzaki, Stowarzyszenie na rzecz Zwierząt „Bezdomny Kundelek” i Strefa Kota – Stowarzyszenie dla Bytowskich Kotów. Dwie pierwsze organizacje w swoich statutowych celach mają niesienie pomocy zwierzętom także krzywdzonym przez właścicieli. Obie prowadzą punkty adopcyjne. To miejsca, gdzie przez jakiś czas odebrane właścicielom zwierzęta lub bezdomne dochodzą do siebie, nabierają zaufania do człowieka i bardzo często są leczone. Dopiero potem są przekazywane do adopcji i dzięki temu bardzo rzadko trafiają do schroniska.

Rosnące ceny żywności, koszty energii i ogrzewania, inflacja sprawiają, że organizacje prozwierzęce w Miastku i Bytowie zauważają spadek osób, które do tej pory pomagały w utrzymaniu punktów adopcyjnych.

- Odczuwamy spadek zainteresowania naszym bazarkiem. Mamy dużo mniej osób licytujących – mówi prezes Stowarzyszenia na rzecz Zwierząt „Bezdomny Kundelek” w Miastku Kamil Gocan.

- Ograniczamy liczbę zwierząt do około 10, czyli tylu na ile wystarcza nam mocy, siły i pieniędzy. Nie możemy przyjąć więcej. Niesiemy pomoc odpowiedzialnie. Nie pozwolimy sobie napisać na naszym profilu facebookowym „Jutro nie mamy do jeść”. Mamy to szczęście, że w mieście i gminie Miastko jesteśmy jedyną organizacją o takiej działalności, więc jeśli jakieś szkoły czy zakłady pracy robią zbiórki karmy, to wszystko trafia do nas

– wyjaśnia Gocan i dodaje, że na razie organizacja radzi sobie. - Jeśli będziemy w krytycznej sytuacji, ograniczymy jeszcze bardziej liczbę przyjmowanych zwierząt – dodaje Gocan.

Z kolei prezes Fundacji Nasze Futrzaki w Bytowie Konstanty Golba wyjaśnia, że potwornie wzrosła cena suchej karmy i puszek dla psów.

- Jeszcze niedawno za 15-kilogramowy worek przyzwoitej karmy płaciłem 80-90 zł. Dzisiaj jest już 120-140 zł. A takiej karmy dla pięciu, sześciu psów, wystarczy na trzy dni. Nie mogę kupić tańszej, bo jest mniej treściwa, więc nasze psy nie dojdą szybko do siebie. To tak jak z żywnością dla człowieka. Można jeść taniej ale przez krótki czas, bo to będzie tylko wypełniacz żołądka

– wyjaśnia Konstanty Golba, który też zauważa spadek zainteresowania niesieniem pomocy zwierzętom. - Ludzie się wykruszają. Zapał ludzi do pomagania ten sam, ale mają w portfelu dużo mniej kasy dla siebie. Nie zeszliśmy na ostatnie miejsce, ale spadek jest. Martwię się o nowy rok. Będę chyba mniej psów brać. Wiem jednak, że nie można się załamać. Pies z łańcucha liczy na człowieka. Trzeba mu pomóc, bo jak nie my, to nikt – przyznaje smutno Golba.

Okazuje się, że koty wolnożyjące w Bytowie mogą w tym roku liczyć na dużo większą i lepszą pomoc zimą ze strony miłośników zwierząt. Każdego roku bytowscy urzędnicy wydają społecznym karmicielom kotom karmę. W tym roku zgłosiło się po nią znacznie więcej osób niż przed rokiem.

- Mamy wielu nowych społecznych karmicieli. Wydałem w listopadzie więcej karmy niż w ubiegłym roku. Oczywiście sprawdzamy z pomocą pań ze stowarzyszenia „Strefa kota” czy rzeczywiście ta karma trafia do dzikich zwierząt. I trafia, nierzadko do nawet 10, 20 podopiecznych. Przyznam jednak, że część tych kotów została po prostu wyrzucona z mieszkania. Kot z ulicy nie zachowywałby się tak w stosunku do człowieka

– wyjaśnia Jarosław Kuczkowski z Urzędu Miejskiego w Bytowie i dodaje, że stowarzyszenie pomaga także znaleźć domy dla kotów z miasta.

- W tym roku znaleźliśmy domy dla 80 kotów. Musimy pamiętać, że te zwierzęta w mieście dzielą się na dwie kategorie. Są takie, które określamy mianem wolnożyjących i powinny po wysterylizowaniu wrócić do swojego środowiska, bo nigdy nie socjalizowane z człowiekiem. Nam zależy na tym, żeby w ogóle kotów nie było za dużo na ulicach – wyjaśnia Anna Dymek ze Stowarzyszenia dla Bytowskich Kotów „Strefa kota”, która zachęca do zostania wolontariuszem.

- Każda para rąk do głaskania jest na wagę złota. Przyjmiemy też każdą ilość mokrej karmy. Wystarczy skontaktować się z nami poprzez nasz profil na Facebooku

– dodaje pani Ania.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak Disney wzbogacił przez lata swoje portfolio?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bytow.naszemiasto.pl Nasze Miasto