Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bytów. Szukają śmieciowego złotego środka. Wiceburmistrz Leik wskazuje na wodę

Marcin Rekowski
Archiwum
W całej Polsce trwają przygotowania do wprowadzenia tzw. "ustawy śmieciowej". Rewolucyjne, bo tak nazywane są nowe przepisy, mają zminimalizować, a nawet wyeliminować powstawanie nowych "dzikich" wysypisk śmieci, które powstają między innymi na obrzeżach większych miast i w lasach.

Chodzi w nich także o to, aby spalanie odpadów w przydomowych kotłowniach przestało być opłacalne. Nowe przepisy zakładają, że właściciele domów będą obciążeni jedną opłatą. Od 1 lipca 2013 r. każdy będzie musiał zapłacić niezależnie od tego ile śmieci produkuje w swoim gospodarstwie domowym. Przepisy mają być uchwalone przez gminy, których zadaniem jest wybranie jednego ze sposobów naliczania opłaty. Może być ona uzależniona od liczby mieszkańców danego domu, powierzchni użytkowej, bądź ilości zużytej wody. Wiele osób nie może pogodzić się z tego rodzaju naliczeniami, o czym świadczy chociażby list przesłany do naszej redakcji.

- Jest nas tylko dwoje. Mieszkamy w domku jednorodzinnym. Nie produkujemy zbyt dużo śmieci. Zużywamy być może więcej wody niż przeciętna rodzina wieloosobowa. Dom ogrzewamy gazem i drewnem, popiół mieszamy z nawozami i rozsiewamy na trawniku i glebie wokół budynku. Nasz przydomowy kompostownik zbiera wszystkie odpady spożywcze i zielone. Rzeczy takie jak ubrania, obuwie, oddajemy miejscowemu Caritas. Papier plastiki i szkło segregujemy do specjalnych pojemników. Do której z narzuconych przez ustawodawcę możliwości naliczania opłat zakwalifikuje nas gmina? - pyta małżeństwo z Bytowa [imiona i nazwisko do wiadomości redakcji].

Przeczytaj też jak gminy pracują nad nowymi rozwiązaniami w związku z tzw. ustawą śmieciową
Władze Bytowa jeszcze szukają najlepszego sposobu naliczania opłat za śmieci. Inne gminy też.

- Nie mogę jeszcze mówić o żadnych konkretach. Decyzję w tej sprawie podejmą radni. Z tego co wiem, mają dużo zastrzeżeń do zaproponowanej przeze mnie metody - mówi Adam Leik, wiceburmistrz Bytowa. - Uważam, że najbardziej sprawiedliwie będzie, gdy każda rodzina zapłaci za wyprodukowane śmieci w stosunku do ilości zużytej wody. Rycztałt jest bardzo niesprawiedliwą metodą, bo 2-osobowa rodzina na pewno nie chciałaby płacić tyle co 10-osobowa. Powierzchnia mieszkalna też jest moim zdaniem absurdalna - ocenia.

Szacunkowo gmina Bytów musi zebrać ok. 3 mln zł, aby odebrać od wszystkich mieszkańców śmieci, zawieźć je na wysypisko i uiścić opłatę marszałkowską. Pieniądze te miałyby być także przeznaczane na utrzymanie grupy ludzi, która będzie się zajmowała obsługą systemu. W niektórych miastach, gdzie przyjęto już sposób naliczania opłat od ilości mieszkańców, doszło do pewnego rodzaju przekłamań i nieprawidłowości.

- Być może wiele rodzin w deklaracjach nie podało prawdziwych informacji na temat tego ile osób mieszka w danym domu. Obowiązek meldunkowy ma zniknąć, część osób przebywa za granicą, część to studenci, jeszcze inni przyjeżdżają do domu tylko na weekendy, więc byłoby trudno weryfikować na bieżąco ile osób mieszka w danej nieruchomości. Wiem że te propozycje budzą wiele kontrowersji, ale jedną z zaproponowanych musimy wybrać - tłumaczy Adam Leik.

Wielu specjalistów badających sprawę wyraźnie wskazuje na to, że najlepiej byłoby naliczać opłatę na podstawie ilości zużytej wody, bo przecież każdy ją zużywa. Co ważne, byłby to także główny bodziec do tego, aby społeczeństwo w końcu zaczęło oszczędzać ten cenny surowiec.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bytow.naszemiasto.pl Nasze Miasto