Jeden z najmniejszych sklepów w Bytowie wzbudza największe kontrowersje. W sprawie punktu sprzedaży tzw. dopalaczy Rada Miejska wystosowała oficjalny protest do wojewody. Samorządowcy żądają zmian w prawie. Chcą, aby wprowadzono zakaz sprzedaży substancji działających jak środki odurzające.
Oficjalnie dopalacze to materiał dla kolekcjonerów. Zaznacza się, że ludzie nie mogą ich używać. W praktyce jest różnie. Radni o tym wiedzą i dlatego napisali do wojewody, by przekazał ich postulat do Warszawy.
– Ich skład chemiczny wykazuje, że są tak samo niebezpieczne i szkodliwe jak nielegalne w Polsce narkotyki. Mając na uwadze dobro dzieci i młodzieży, zwracamy się z prośbą o podjęcie stosownych działań, które w radykalny sposób doprowadzą do likwidacji legalnej sprzedaży i reklamy substancji psychoaktywnych – piszą radni.
Bytowski sklep z dopalaczami ma powierzchnię 8 m kw. Znajduje się w zaułku, ale w ścisłym centrum miasta. Policja ma go na oku.
– Klientami są zazwyczaj ludzie młodzi, także dobrze znani policjantom – mówi Michał Gawroński, rzecznik prasowy bytowskiej policji. – Niestety, nasze działania mogą się ograniczać tylko do monitorowania. Gdy rozpocznie się rok szkolny, będziemy także uświadamiać – dodaje policjant.
Politycy też są bezradni, więc liczą na to, że zmiany w prawie pomogą zlikwidować sklep.
– Podjęcie uchwały zakazującej handlu tymi substancjami byłoby niezgodne z prawem. Pozostaje nam tylko apel – rozkłada ręce Lucyna Rakowicz, wiceburmistrz Bytowa. – My również po rozpoczęciu roku szkolnego będziemy uświadamiać młodzież i rodziców. Muszą wiedzieć, że skutki używania tych substancji mogą być niebezpieczne – dodaje.
Rada Miejska podejmie uchwałę w tej sprawie w środę, 18 sierpnia.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?