Bytów. Naganne zachowanie kibiców

Kibice Bytovii twierdzą, że zrobiliby dla ukochanego klubu wszystko. I rzeczywiście tak jest. Dopingują zespół na własnym stadionie i jeżdżą na spotkanie wyjazdowe. Skarg na ich zachowanie nie było od dawna. Aż do 10 września.
Kilku z nich zaprezentowało się z najgorszej strony i to nie podczas meczu, a w czasie prezentacji książki Bogdana Adamczyka poświęconej Bytovii Bytów. To dla prawdziwego kibica powinno być święto. Nie każdy jest jednak godny tego miana. Kiedy podczas spotkania o głos poproszono burmistrza Stanisława Marmołowskiego, na sali było słychać gwizdy i krzyki, aby zagłuszyć jego wypowiedz. To można jakoś wytłumaczy, bo w końcu niebawem wybory. Niczym nie można jednak wytłumaczyć zalania piwem samochodu Zbigniewa Płaczkiewicza z lokalnej telewizji.
- Miałem uchyloną szybę - opowiada poszkodowany. - Do środka przez tę szparę wlano mi przynajmniej kilka piw. Całe siedzenie było mokre. Zalana była tablica rozdzielcza. Wycieraczka dosłownie pływała w piwie. Czyszczenie kosztowało mnie ponad 100 złotych. Smrodu piwa nie mogłem pozbyć się przez kilka dni.
- To nie są prawdziwi bytowscy kibice - twierdzi Zbigniew Cyrzan, świadek zdarzenia. - To zwykli chuligani. Napije się taki piwa i zaczyna rozrabiać. Takie zachowanie musimy piętnować i z nim walczyć.
Motywy zachowania pseudokibiców nie są znane. Prawdopodobnie chodzi o to, że w bytowskiej telewizji za mało jest piłki nożnej.
- Poświęcam własny czas i pieniądze, aby nakręcić mecz. Potem spędzam długie godziny przed komputerem, aby wszystko zmontować, a w taki sposób mi się odwdzięczają - skarży się Zbigniew Płaczkiewicz.
Podczas promocji książki był też wyświetlany film o Bytovii autorstwa Płaczkiewicza. Widocznie nie wszystkich zainteresował. Niektórzy woleli wyżyć się na samochodzie autora.