Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

48 lat od ostatniego zwycięstwa. Mecze otwarcia przekleństwem reprezentacji Polski na mistrzostwach świata. Jak będzie w Katarze?

Tomasz Galiński
Tomasz Galiński
Adam Jankowski
Zbliżające się wielkimi krokami mistrzostwa świata w Katarze to dziewiąty taki turniej w historii reprezentacji Polski. Mówi się, że najważniejszy jest pierwszy mecz, który "ustawia" rywalizację w grupie. Tymczasem po raz ostatni (i jedyny) biało-czerwoni wygrali spotkanie otwarcia w... 1974 roku z Argentyną. Dalej szczytem marzeń był remis.

Reprezentacja Polski zadebiutowała na mistrzostwach świata w 1938 roku, a więc w przededniu II wojny światowej. Wtedy mundial miał inny format, niż ma to miejsce obecnie, bo po eliminacjach od razu mieliśmy 1/8 finału. Nie było czegoś takiego jak faza grupowa. Biało-czerwoni nie mieli szczęścia w losowaniu, ponieważ od razu, na "dzień dobry" trafili na Brazylię. Po kapitalnym meczu i m.in. czterech golach Ernesta Wilimowskiego przegrali po dogrywce 5:6. Dodajmy, że Brazylijczycy zdobyli brązowy medal.

Na kolejny udział w mistrzostwach świata Polska czekała aż do 1974 roku, gdy turniej odbył się w RFN. Prowadzona przez Kazimierza Górskiego drużyna odniosła jeden z największych sukcesów w historii polskiego futbolu i zajęła trzecie miejsce, pokonując w decydującym starciu Brazylię 1:0 po trafieniu Grzegorza Laty. I właśnie wtedy Polska wygrała swój pierwszy i zarazem jedyny mecz otwarcia w historii mistrzostw świata, wygrywając 3:2 z Argentyną. To była fantastyczna drużyna, która przez pierwszą fazę grupową przeszła jak burza z kompletem punktów. Jedynej przegranej doznaliśmy dopiero w konfrontacji z gospodarzami - RFN 0:1.

Z tym samym przeciwnikiem mierzyliśmy się w pierwszym meczu podczas mundialu w Argentynie w 1978 roku. Wówczas padł bezbramkowy remis. Tu Polska również wygrała pierwszą fazę grupową, natomiast w drugiej było już znacznie gorzej, bo zajęliśmy dopiero trzecie miejsce, przegrywając w decydującym meczu z Brazylią 1:3 i ostatecznie nie udało się awansować dalej.

Sukces trenera Górskiego powtórzył w 1982 roku Antoni Piechniczek na mistrzostwach świata w Hiszpanii. Stan wojenny w żadnym stopniu nie wpłynął negatywnie na zawodników, bo ci spisali się - dosłownie i w przenośni - na medal. Choć początek nie był wymarzony, gdyż zaczęło się od dwóch bezbramkowych remisów - z Włochami i Kamerunem. Później rzutem na taśmę udało się wyjść z grupy po efektownej wygranej z Peru 5:1. W drugiej fazie grupowej Polska zajęła pierwsze miejsce po zwycięstwie z Belgią i remisie z ZSRR, lecz w półfinale przyszedł zimny prysznic i po dwóch bramkach Paolo Rossiego lepsi okazali się Włosi. Biało-czerwoni wrócili jednak do kraju z brązowym medalem po wygranej 3:2 z Francją w meczu o trzecie miejsce.

Tak dobre czasy później niestety już nie wróciły. W 1986 roku turniej powrócił do Meksyku. Polska zaczęła od bezbramkowego remisu z Marokiem. Udało się z trzeciego miejsca awansować do 1/8 finału, ale rywalem znów okazała się Brazylia, która wygrała aż 4:0, zabierając trenerowi Piechniczkowi i jego zawodnikom jakiekolwiek marzenia o kolejnym sukcesie.

Zresztą, później sukcesem należało nazywać sam awans na mistrzostwa świata. Czekaliśmy na to szesnaście lat, ale wreszcie kadra prowadzona przez Jerzego Engela awansowała na mistrzostwa w Korei Południowej i Japonii w 2002 roku. Nadzieje były spore, bo trafiliśmy do grupy z gospodarzami, Portugalią oraz USA. Ale już w pierwszym meczu dostaliśmy obuchem w głowę, przegrywając z Koreą Płd. 0:2. To wtedy po raz pierwszy sformułowało się stwierdzenie, że Polska jadąca na wielki turniej rozgrywa trzy mecze - otwarcia, o wszystko, o honor. I niestety tak właśnie było w tym przypadku. Przegrana z Portugalią 0:4 przekreśliła jakiekolwiek szanse na wyjście z grupy, a zwycięstwo z USA było już wyłącznie na otarcie łez.

Scenariusz powtórzył się na mundialu w Niemczech w 2006 roku. Po raz kolejny wydawało nam się, że mamy grupę, z której spokojnie można awansować dalej, natomiast w meczu otwarcia przegraliśmy z Ekwadorem 0:2. Później sztylet w serca kibiców wbili Niemcy, a konkretnie Oliver Neuville, który strzelił gola w doliczonym czasie gry, który sprawił, że po dwóch kolejkach Polacy mieli zero punktów. Na pocieszenie zostało nam zwycięstwo z Kostaryką 2:1.

Ostatnie mistrzostwa świata, na których wystąpiła reprezentacja Polski, miały miejsce w 2018 roku w Rosji. Rozbudzone nadzieje po dobrych mistrzostwach Europy, spore oczekiwania, przyzwoita w teorii grupa i... kolejne wielkie rozczarowanie. Już w pierwszym meczu przegrywamy z Senegalem 1:2. Później 0:3 od Kolumbii i słynne zwycięstwo z Japonią 1:0, gdy w końcówce mieliśmy parodię futbolu i pamiętny niski pressing oraz szopkę ze zmianą Jakuba Błaszczykowskiego.


W sumie na mistrzostwach świata Polska odniosła 16 zwycięstw, było pięć remisów, a także ponieśliśmy 13 porażek. Bilans bramek 46:45.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: 48 lat od ostatniego zwycięstwa. Mecze otwarcia przekleństwem reprezentacji Polski na mistrzostwach świata. Jak będzie w Katarze? - Dziennik Bałtycki

Wróć na bytow.naszemiasto.pl Nasze Miasto