Samochód ciężarowy należący do Wojciecha Megiera, przewodniczącego Rady Gminy Lipnica, zniszczył gminny most w miejscowości Hamer Młyn. Kierowca ciężarówki wjechał tam mimo ograniczenia obciążenia do 12 ton, ale Megier nie poczuwa się do winy. Zaznacza, że nie może "własną krwią" ręczyć za swoich pracowników. Dodajmy, że to już drugi most zarwany przez samochód ciężarowy Megiera.
- Nie przejmujemy się tym bardzo, bo jesteśmy ubezpieczeni. Już złożyliśmy wniosek o wypłatę odszkodowania. To też nauczka dla kierowców, by w przyszłości po takich mostach nie jeździli - mówi Andrzej Lemańczyk, wójt Lipnicy.
Skoro jednak samochód przez most przejechał, to kierowca teoretycznie powinien być ukarany mandatem za złamanie przepisów. Policja wskazuje wójta, jako osobę, która powinna złożyć zawiadomienie. Lemańczyk nie zamierza jednak występować o ukaranie kierowcy.
- Nigdy nikogo nie zgłaszałem i nie będę zgłaszał - deklaruje.
Wojciech Megier nie ma sobie nic do zarzucenia. - Z pewnością jest to wykroczenie drogowe, jeśli na moście jest ograniczenie tonażu - przyznaje. - Każdy kierowca, w tym ten zatrudniony w mojej firmie, powinien przestrzegać przepisów drogowych. Nic dodać nic ująć. Z pewnością jednak nie on pierwszy łamie przepisy i nie ostatni. Ponadto za mostem jest tartak, do którego nie tylko my jeździliśmy, bo alternatywny dojazd wydłuża drogę o ok. 20 km.
Przewodniczący Megier dodaje, że uczula kierowców by nie łamali przepisów, ale zarazem stara się sprawę bagatelizować.
- To nie pierwszy i nie ostatni zarwany most - komentuje. - Jeśli po naprawie mostu w Hamer Młynie będzie można jeździć ciężkimi samochodami, to będziemy tam jeździć. Jeśli nie, to nie, ale nie gwarantuję, że na 12 kierowców ktoś nie pojedzie. Nie mogę podpisać się "własną krwią" za każdego jednego pracownika.
Zarwany most to przeprawa przez rzekę Kłonecznicę, a także skrót do gminy Studzienice. Po uszkodzeniu wyznaczono kilkukilometrowy objazd. Urzędnicy zapewniają, że most wkrótce zostanie naprawiony, a czy będzie wzmocniony?
- Dotychczas maksymalne obciążenie dla tego mostu było szacunkowe, niepodparte badaniami. Tak też określono to w dokumentacji - mówi Marcin Kiedrowski z UG w Lipnicy. - Samochód ciężarowy bez ładunku mógł przez ten most przejeżdżać, a nie wiem ile ładunku miał na sobie samochód, który zarwał most - dodaje.
Urzędnik potwierdza też, że nie było tam znaku informującego o maksymalnym możliwym obciążeniu, a więc i kierowca nie musiał wiedzieć czy na most może wjeżdżać. Kiedrowski tłumaczy to w najprostszy sposób.
- Jeździły tam duże samochody i nic się wcześniej nie działo. Nie widziałem potrzeby ustawienia takiego znaku - mówi Kiedrowski. - Gdy ubezpieczyciel wykona dokumentację fotograficzną to przystąpimy do remontu. Układ konstrukcyjny się nie zmieni, ale elementy będą mocniejsze. Postaramy się aby mogły tam wjeżdżać samochody o maksymalnym obciążeniu 8 ton na oś.
Przypomnijmy, że w marcu 2009 roku samochód należący do firmy Wojciecha Megiera zarwał most w Sątocznie. Megier był wówczas szeregowym radnym, a Lipnicą rządził pozostający w opozycji do niego Rafał Narloch. Biznesmen wywalczył wówczas odszkodowanie w wysokości 6 tys. zł za zniszczenie samochodu. Wybronił się tym, że przy moście nie było znaku informującego o ograniczeniu tonażu.
Tym razem Megier o odszkodowanie nie zamierza występować, bo - jak mówi - w Hamer Młynie jego samochód nie został uszkodzony. Zgadza się też by gmina wystąpiła o odszkodowanie.
Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?