Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kursy pociągów na trasie Słupsk-Szczecinek są okrojone, choć na naprawę linii wydano krocie

Mateusz Węsierski
Teraz jeżdżą tylko dwa pociągi dziennie, bo składy mogą się mijać tylko w Miastku
Teraz jeżdżą tylko dwa pociągi dziennie, bo składy mogą się mijać tylko w Miastku Mateusz Zarychta
Konflikt w strukturach Polskich Kolei Państwowych. Przedmiotem sporu jest położona na zachodnim krańcu województwa pomorskiego linia kolejowa Słupsk-Szczecinek.

W lipcu 2010 roku wydarzyła się tu katastrofa kolejowa. Od tamtej pory ruch pociągów jest okrojony. Pasażerowie jeżdżą autobusową komunikacją zastępczą. Przewozy Regionalne pełną winą za taki stan rzeczy obarczają Polskie Linie Kolejowe, które wydały 5 mln zł na poprawę systemu łączności. Pociągi miały wrócić. Tak się nie stało, bo nie dostrzeżono wszystkich prawnych obostrzeń. Trzeba wydać kolejne 8 mln zł.

- Co ciekawe, sprawę można by było prowizorycznie załatwić. Na jakiś czas. Wystarczy kosztem 42 tys. zł zbudować tymczasowy posterunek zapowiadawczy w Kępicach. Wówczas ruch pociągów mógł-by być wznowiony w pełnym zakresie - zaznacza Zbigniew Labuda, dyrektor Przewozów Regionalnych z Gdyni. - Mało tego. Urząd Marszałkowski zadeklarował wyłożenie takiej sumy dla PLK. Odmówiono. Nie wiem, jakie powody nimi kierowały. Jedno jest pewne. Na tej trasie pociągi nie mogą teraz jeździć na bazie pełnego rozkładu, bo linia nie spełnia wszystkich warunków bezpieczeństwa zawartych w rozporządzeniu ministra infrastruktury nr 1444.

Przeciwna strona konfliktu w pełni zgadza się z tym tłumaczeniem. Mało tego. Dyrektor Zakładu Linii Kolejowych w Szczecinie, były wiceprezes PLK Zbigniew Zarychta, przyznaje, że występując o wyłożenie 5 mln zł na światłowód w celu poprawy systemu komunikacji po katastrofie kolejowej w Korzybiu [w lipcu 2010 roku rany odniosło 37 pasażerów w wyniku zderzenia pociągów - dop. red.], nie wziął pod uwagę rozporządzenia cytowanego przez dyrektora Labudę. Przeoczył, że ruch pociągów może być wznowiony pod warunkiem wydania 8 mln zł na nowy system sygnalizacji. Sam światłowód niczego nie załatwia.

Przeczytaj też o innym konflikcie pomiędzy kolejowymi spółkami

- Byłem pewien, że wystarczy poprawić łączność, skoro urządzenia sygnalizacyjne przed katastrofą w Korzybiu bez przeszkód obsługiwały tę linię. Gdybym wiedział, że będzie to niezgodne z rozporządzeniem, to nie podjąłbym takiej decyzji - przyznaje Zbigniew Zarychta, dyrektor Zakładu Linii Kolejowych w Szczecinie. - Zwróciłem się do zarządu PLK o przeznaczenie ponad 8 mln zł na urządzenia zgodne z rozporządzeniem ministra. Odpowiedź nadejdzie w ciągu dwóch tygodni - dodaje.

Jego zdaniem, krytyka dyrektora Labudy wynika z... braku szynobusów. - Gdyby linia dzisiaj działała, to Przewozy Regionalne nie byłyby w stanie zapewnić wszystkich połączeń - twierdzi Zarychta.

Labuda odpowiada, że pojazdów szynowych ma dostatek. Chce z linii korzystać, ale gdy będzie spełniała wszystkie wymogi.

- Nigdy nie zgodzę się na wznowienie pełnego ruchu pociągów na tej linii, jeśli nie będzie zmodernizowana. W gestii Czytelników pozostawiam ocenę działań dyrektora Zarychty, który będąc wiceprezesem PLK, nie znał jednego z najważniejszych rozporządzeń ministra - komentuje Labuda.

Napisz co sądzisz o tym konflikcie? Najlepsze komentarze wykorzystamy do kolejnej publikacji w Dzienniku Bałtyckim.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bytow.naszemiasto.pl Nasze Miasto