Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kłusownik zginął rażony prądem

Leszek Literski
Archiwum
Mieszkańcy Rokit (gm. Czarna Dąbrówka) są w szoku po śmierci swojego sąsiada. 37-latek zginął w trakcie popełniania przestępstwa. Poraził go prąd z agregatu, gdy nielegalnie zabijał ryby w rzece pod Słupskiem. Według wędkarzy to ostrzeżenie dla innych, parających się kłusowniczym fachem osób.

37-letni mieszkaniec Rokit na nielegalny połów ryb w rzece Kwacza w gm. Kobylnica wybrał się w ubiegły czwartek z dwoma kolegami. Do wody wszedł przed godz. 18. Na plecach miał agregat prądotwórczy, na nogach długie gumowe obuwie, tzw. wodery. Miały chronić go przed porażeniem.

- Prawdopodobnie w czasie wychodzenia z wody poślizgnął się i zanurzył w rzece. Zginął na miejscu porażony prądem - mówi Robert Czerwiński, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Słupsku.

Gdy policjanci dotarli na miejsce 37-letni mężczyzna już nie żył. Prokuratura bada przyczyny tego zdarzenia.

- Wszczęto śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci i zlecono sekcję zwłok - mówi prokurator Dariusz Iwanowicz z Prokuratury Rejonowej w Słupsku.

Obaj pozostali mężczyźni zostali już przesłuchani w charakterze świadków. - Na razie nie postawiliśmy im żadnych zarzutów - dodaje Iwanowicz.

Zanim doszło do wypadku, mężczyźni zdążyli złowić kilka kilogramów ryb. Za kłusownictwo grozi im do dwóch lat pozbawienia wolności. Wszyscy to mieszkańcy gminy Czarna Dąbrówka.

Andrzej Duszkiewicz, prezes koła „Lipień” Polskiego Związku Wędkarskiego w Czarnej Dąbrówce, osobiście znał 37-letniego mieszkańca Rokit.

- Razem jeździliśmy łowić ryby w morzu. Nigdy bym nie podejrzewał, że będzie kłusował - komentuje.

Jego zdaniem w okolicach Czarnej Dąbrówki problem kłusownictwa został znacznie zminimalizowany.

- Nasz komendant społecznej straży rybackiej działa bardzo aktywnie. Mamy dobry sprzęt, noktowizory, dzięki czemu sprawdzamy nasze jeziora i rzeki nawet nocą - mówi Duszkiewicz.

Prezes PZW twierdzi, że zna też lokalnych kłusowników. - Większość z nich wyjechała do pracy za granicę. Prawdopodobnie teraz tam kłusują - podejrzewa.

W Rokitach nikt nie przypuszczał, że 37-latek też trudni się tym fachem. Ludzie sądzą, że traktował to bardziej jako niebezpieczne hobby niż sposób na szybki zysk.

- Ta śmierć to tragedia dla całej wsi - mówi sołtys Małgorzata Wierzowiecka. - On miał bardzo dobrą opinię. Prowadził własne przedsiębiorstwo i dzierżawił jezioro wiejskie.

O problemie kłusownictwa w pow. bytowskim piszemy w piątek 24.06 w Dzienniku Powiatu Bytowskiego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bytow.naszemiasto.pl Nasze Miasto