Interwencję po zgłoszeniu naszego Czytelnika podjęli przedstawiciele dwóch prozwierzęcych organizacji z Miastka Centrum Pomocy Zwierzętom „Buba” i Stowarzyszenia Pomocni dla Zwierząt. Wszyscy mieli nadzieję, że informacja nie potwierdzi się. - Często jeżdżę autobusem drogą krajową z Miastka w kierunku Słupska. Już w sobotę widziałam, że w szczerym polu stoi pies. Jest przywiązany do betonowego słupka od płotu. Ma wybiegane już kółko na długość łańcucha. Nie ma się nawet gdzie schować. Dzisiaj to już nie wytrzymałam. Wy wiecie gdzie to zgłosić i jak pomóc temu psu – mówiła nam Czytelniczka w poniedziałkowe popołudnie, a my od razu powiadomiliśmy Radosława Waszkiewicza z Centrum Centrum Pomocy Zwierzętom „Buba” w Miastku. Dzisiaj (wtorek 21 maja) na polu pod Miastkiem odbyła się wizja lokalna wraz ze Strażą Miejską w Miastku. - To kolejna porażająca interwencja zespołu patrolowego. Zastaliśmy sunię, upalowaną pomiędzy polem zboża, a uprawą ziemniaków. Psiak nie posiadał żadnego schronienia w postaci budy oraz nie posiadał stałego dostępu do wody. Przewrócony, dziurawy garnek, z resztkami zlewek... Natychmiast podaliśmy psu świeżą wodę i puszkę mokrej karmy. Straż miejska zajęła się ustaleniem właściciela suni. Po kilkunastu minutach przybył. Traktorem przywiózł coś, co miało stanowić schronienie dla psa, który na polu miał za zadanie pilnować kartofli przed „inwazją dzików”. To nie jest żart niestety. W żaden sposób nie mogliśmy zgodzić się na to by pies pozostał w tym miejscu i w takich warunkach. Sunia została zabezpieczona, a my wraz z gospodarzem udaliśmy się na kontrolę pozostałych pięciu psów, które znajdowały się na terenie gospodarstwa – relacjonuje Radosław Waszkiewicz, który dodaje, że w gospodarstwie kury i kaczki miały lepsze warunki życia niż psy. - Budy bez podłoża i dziurawe. Kojce z kałużami i błotem. Resztki zlewek w garnkach... Psy zapchlone, zarobaczone. Sunia, która była na polu miała zapalenie uszu. Od razu została zabrana z pola do kojca. Jeszcze dzisiaj u właściciela ma się pojawić weterynarz, który zbada każdego psa i poda niezbędne leki. Właścicielowi daliśmy siedem dni na wykonanie m.in. odwodnień kojców, naprawę bud… Sprawdzimy czy wywiązał się z zaleceń pokontrolnych – mówi Waszkiewicz i przyznaje, że to kolejna interwencja podczas której właściciel psa był szalenie zaskoczony, że sprawdzane są warunki życia psów. - Jeśli po siedmiu dniach sytuacja psów nie zmieni się, podejmiemy dalsze kroki – kwituje Waszkiewicz.
Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?