Radny w swojej obecności nie widzi niczego złego. - To chyba dobrze, że interesuję się pracą rady? - pyta zaciekawiony. - Gdy odbywała się sesja byłem akurat w Bytowie po lekarstwa, więc przy okazji „wpadłem” na chwilę do urzędu. Na moim zwolnieniu nie napisano, że muszę leżeć. Wręcz przeciwnie. Przy moim schorzeniu, a choruję na układ krążenia, mam poważną miażdżycę i czeka mnie operacja, ruch jest nawet wskazany.
Radny Narloch za pracę w radzie otrzymuje 856 zł miesięcznie. Za każdą nieobecność można mu potrącić 10 procent, nie więcej jednak niż 30 procent całej diety. Gdyby nie uczestniczył w ostatniej sesji, to straciłby 86 zł.
- Nawet nie wiedziałem, że jest na zwolnieniu chorobowym - mówi Andrzej Hrycyna, przewodniczący rady. - Na wcześniejszej sesji i na posiedzeniach komisji był nieobecny. Powiedział, że był chory. Nie mamy obowiązku sprawdzać czy tak było faktycznie. Wierzymy na słowo. Skoro był na ostatniej sesji, to widocznie poczuł się tak dobrze, że mógł w obradach uczestniczyć. Działalność w radzie to głównie działalność społeczna i w przeciwieństwie do pracy nie musi być usprawiedliwiona - wyjaśnia.
Rada Powiatu znana jest z wysokiej frekwencji. Jeszcze nigdy nie zabrakło quorum.
Narloch nadal jest pracownikiem Urzędu Gminy w Lipnicy. Pełni funkcję kierownika wydziału rolnictwa, który... został zlikwidowany przez nowego wójta.
- Nie mogę mu wręczyć wypowiedzenia, bo od stycznia przebywa na zwolnieniu - tłumaczy wójt Andrzej Lemańczyk. - Po reorganizacji miał pracować w referacie inwestycji, infrastruktury i gospodarki komunalnej jako szeregowy pracownik. Cieszę się jednak, że go nie ma. Mam przynajmniej spokój - dodaje wójt nie ukrywając braku sympatii do Narlocha.
9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?