Rozmawialiśmy z mężczyzną zatrzymanym przez bytowskich policjantów. To pochodzący z Kiedrowic pod Lipnicą Janusz Szulc, który od 25 lat mieszka w Berlinie. Ma niemieckie obywatelstwo. Do incydentu z policją doszło, gdy rodzina Szulców (ojciec, matka i dwoje dzieci - 7-letnia córka i 15-letni syn) jechali do Rekowa, do teściowej kierowcy.
Jak mówi Szulc, chciał z policjantami porozmawiać, ale oni uparcie kazali mu się kłaść na ziemi.
- Powiedziałem, że na ziemię w ten piach nie będę się kładł - mówi zbulwersowany mężczyzna. - Policjant siedział mi na szyi, a ja w końcu dałem się zakuć w te kajdanki, bo widziałem, że to nie ma sensu. Dalej skakaliby dookoła, do rana. Gdy tak leżałem policjantka parę razy uderzyła mnie pałką. Pytałem dlaczego mnie bije i tarza w tym piasku? Niestety, tego już nikt nie nagrywał, bo syna nie było. Szkoda, że nie schował się za drzewem i również tego nie nagrywał. Mówiłem też by uważali, bo mam chory kręgosłup. Nie chcieli tego słyszeć. Dobrze, że nic gorszego się nie stało.
Wyjaśnienia Janusza Szulca w poniedziałek 7.10 w Dzienniku Bałtyckim. Ściągnij elektroniczną wersję gazety.
ZOBACZ też nagranie i przeczytaj opis sytuacji
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?